FacebookInstagram

Welcome to the bark side

  • Główna
  • Natalia
  • Peppa
  • Współpraca
  • Kontakt

Odkąd pamiętam lubiłam czytać. Czytać, albo słuchać gdy inni to robią. Aktualnie mam cały regał literatury i bardzo się cieszę, że to miejsce w moim pokoju zajmują właśnie książki, które od zawsze były dla mnie jakąś wartością. Ostatnimi czasy bardzo podciągnęłam się w czytaniu, toteż tekstu o tej tematyce na blogu zabraknąć nie mogło. Lubię się z Wami dzielić tym co uważam za wartościowe, z resztą powinniście o tym doskonale wiedzieć. Ten tekst będzie również znakomitym wstępem do wyzwania czytelniczego, o którym więcej będzie na naszym profilu na Instagramie. A teraz tutaj mogę tylko wspomnieć, że jest ono dla osób, które czytają albo do owego właśnie się przymierzają. No, z resztą sami zobaczycie. 

Dzisiaj będzie sporo prywaty, bo jednak mój pies nie czyta, tylko ja - zatem podzielę się tylko moją historią z tej dziedziny. Bo przecież na blogu nie może zabraknąć też typowo moich wpisów, prawda? Nie przedłużając, jednak zanadto - przejdę do sedna sprawy, czyli części właściwej dzisiejszego tekstu. 

A było to tak... 

⇩ 

Już jako mała Natalcia nie brakowało mi werwy, coby sięgnąć po jedną z malutkich książeczek typu “Czerwony Kapturek” lub innej klasycznej powieści, dla dzieciaka w moim wieku, mimo że jak się pewnie domyślacie, jako cztero, czy też pięciolatka - umiejętności czytania nie posiadałam. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że ten tekst bardzo przypadł mi do gustu, bowiem co wieczór, kiedy to było już za późno, aby cokolwiek przeczytać, mama opowiadała mi kolejno bajki o niebieskim, zielonym, różowym, i tak zapewne do nieskończoności, kapturku. Pamiętam, że moją ulubioną była opowieść o tęczowym kapturku. I wiem, że opowiadano mi ją nie dwa, czy też trzy razy, ale przynajmniej o trzykroć więcej. A co ma słuchanie do czytania? 

Ostatnimi czasy, a dokładniej na początku bieżącego miesiąca, wzięłam się za czytanie książek z tej serii... No i zacnie bardzo!

Ano jak się okazuje nawet sporo. Kiedy nie macie czasu, aby chłonąć lekturę możecie zaopatrzyć się w audiobook, który będziecie mogli odsłuchać w dowolnej chwili oraz przy większości wykonywanych przez was czynności. Proste? A jakże. Czytać możecie również, nie tylko książki w postaci papierowej, ale i elektronicznej. Taką aplikacje do czytania możecie bezpośrednio zainstalować, za niewielką opłatą. Co ciekawe większe biblioteki, za założenie karty, proponują bezpłatny dostęp do takiej aplikacji, na dany okres czasu. 

Wracając, jednak do mojej zacnej opowieści... Kiedy już opanowałam umiejętność czytania na tyle, że słowa zaczęły mi się kleić, a głoski nie rozlewały - polubiłam serie o pewnej Basi. Jestem niemal pewna, że jedną książkę z tej serii przerobiłam ponad dziesięć razy. A żebyście wiedzieli, że byłam dzieciakiem cwanym i kiedy nie musiałam sama czytać to prosiłam rodziców, aby oni zrobili to za mnie, jednak kiedy osiągnęłam wiek, około ośmiu, dziewięciu lat - sytuacja miała się całkiem odwrotnie. Po książki zaczęłam sięgać częściej i tak oto moja kolekcja literatury zaczęła się rozrastać, o kolejne i kolejne pozycje. Z czasem zaczęłam częściej korzystać z usług bibliotek, ale o tym za moment. Pamiętam, że w drugiej klasie złapałam taki zapał do czytania, że w jeden wieczór przerabiałam jedną książkę, około stu stronnicową. Gdy patrzę na to z dzisiejszej perspektywy, mogę powiedzieć tylko dwa słowa na ten temat - jestem dumna. Dumna - ach, jak to miło mówić to o swojej osobie, prawda?



A jak ma się moja cicha pasja obecnie? Ano czytam sobie z poważaniem grube tomiki, być może nie osiągam zbyt zaskakujących wyników, ale wiecie co? Nadal one mnie satysfakcjonują. W tym roku, na poprzeczkę postawiłam sobie trzydzieści pozycji. Mało, a może jednak dużo? To zależy kogo spytać. Znam osoby, które spokojnie przekroczą pięćdziesiątkę, ale wiem, że dla niektórych ta liczba jest kosmiczna. Czy to powód do jakichkolwiek użalań? Absolutnie. Cieszę się z mojego sukcesu, bo w moim przypadku wyznaczanie sobie takich celów, jest kluczowe do jego osiągnięcia. 

A jeśli chodzi o biblioteki, bo obiecałam, że wzmianki o takowych nie zabraknie - niegdyś można byłoby mnie wypatrzyć tam częściej, ale tak jakoś, nie wiem dlaczego, wolę mieć swoje książki. Ale jest to tylko moja paranoja, więc wcale nie powinniście się tym wzorować. Biblioteki są ogólnie spoko, bo kiedy korzystacie z ich usług czytanie staję się mniej kosztowną pasją. Poza tym jedyną wadą tego miejsca jest fakt, że jeżeli nie zdacie książki po upływie danego czasu (najczęściej jest to miesiąc), automatycznie nalicza wam się kara pieniężna - co prawda nie wysoka, ale jednak. Aczkolwiek, ja gdy wypożyczam książkę najczęściej udaje mi się ją przerobić w mniej niż te trzydzieści dni. 


Aktualnie dzierżę książki przygodowe, bo takie lubię najbardziej. Z przyjemnością czytam również takie, które mają elementy fantastyki. Obyczajowe również są okej, chociaż nie ukrywam, że preferuje bardziej te dwa typy, które wymieniłam wyżej. Ostatnio w moje łapska wpadło coś w typie thrillera, ale bardziej łagodnego i w sumie taka nić dreszczyku to sztosik. Natomiast totalnie nie w moim typie są dramaty, nowele i większość utworów jakie każą nam przerabiać w placówce edukacji. 

⇩ 

I tym właśnie akcentem kończymy nasz wyjątkowo krótki, a przynajmniej na moje możliwości - tekst. Mam nadzieję, że zawarłam w nim chociaż połowę tych rzeczy, które chciałam. Poza tym szczególnie satysfakcjonuję mnie fakt, iż pokusiłam się dzisiaj o kilka zdjęć, które moim zdaniem - wyszły nawet zacnie. To ten, no - miłego weekendu! 
brak komentarze

“Kwiecień - plecień, poprzeplata - trochę zimy, trochę lata” - kto nie słyszał tego przysłowia, niech pierwszy rzuci kamieniem. Ach, wiosna! Mimo, że zawitała w nasze progi, już na przełomie marca i obecnego miesiąca, dopiero niedawno tak naprawdę dała nam się we znaki.

Kwiecień był miesiącem, w którym właściwie (za) dużo się leniłam. Ale słuchajcie - to nie jest moja wina, tylko nauczycieli! Ja im strajkować w ogóle nie kazałam i nie miałam na to wpływu!

Zatem tym akcentem przechodzimy płynnie do kolejnego akapitu dzisiejszego podsumowania. Wybaczcie, że wstawiam je tak wcześnie (zazwyczaj ostatnia sobota miesiąca jest dniem, kiedy na bloga wlatuje Summa Summarum), ale na “za tydzień” mam zaplanowane co innego. Na razie nie mogę wam powiedzieć co to takiego, ale za kilka dni nasi obserwatorzy w mediach społecznościowych, będą mieli sposobność, coby się dowiedzieć, jaką tajemnicę skrywam.

Bark Side

W tym miesiącu tak naprawdę wcale sporo się nie działo, toteż nie będę w tym podpunkcie pisała poematów. A przynajmniej taki mam plan.

Mogę jedynie wspomnieć, że poprawiłyśmy naszą aktywność na Instagramie. Szczególnie w pisaniu (i mówieniu) Stories, które od niedawna są również zapisywane, w wyróżnionych relacjach. Myślę, że będzie to sporym ułatwieniem dla osób, które nie zdążyły wyświetlić ich wcześniej. Poza tym jest to świetna alternatywa, do dokumentacji tych ważniejszych rzeczy, o których warto, aby dowiedzieli się nowi obserwujący i nie tylko. A propòs tych nowych followersów, aktualnie, czyli wtedy kiedy piszę ten tekst, jest was z nami - na Instargamie, równiutko 142 osoby. I bardzo dziękuję tym osobom, które biorą czynny udział, w życiu naszego profilu. Jestem wdzięczna.

Co do Fanpage - tam jest was 20, ale mimo, że może jest to “mało” to i tak dziękuję, że jesteście. Nasza strona, na Facebooku żyje sobie własnym życiem, chociaż staram się, aby nie zarosła kurzem.

Natomiast nasz poczciwy blog nie zmienił się ani trochę (chyba, że macie na myśli zmianę ilości wpisów), chociaż przy odrobinie szczęścia w następnym miesiącu, gdzieś obok tego co aktualnie czytasz, pojawi się magiczny portal (wcale nie do Netheru, zapewniam - chociaż lubiłam tam czasem przebywać, oczywiście w grze). Wiecie na czym to polega? Wpisujecie swoje imię i adres internetowej skrzynki pocztowej. A gdy już to zrobicie, na maila, co jakiś czas będą przychodzić do was nowinki z psiego życia, różne polecajki i wszystko co mi ślina na język przyniesie. A raczej dłonie, na klawiaturę.

Jedyny kurczak w moim domu, który mógłby świadczyć o tym, iż o Wielkanocy wcale nie zapomnieliśmy. 

Wpisy godne uwagi 

➩ Podróż promem z psem - co warto wiedzieć? - mimo, że nie lubię podróżować promem (to samo tyczy się również samolotów), zdecydowałam się przeczytać tekst Makulskich na ten temat. Być może przyciągnął mnie fakt, że we wpisie zapisali porady dotyczące podróży promem, właśnie z psem. Mniejsza, jednak o to - jestem pewna, że notatka będzie przydatna, nie tylko dla osób, które są wielce tym tematem zainteresowane.
➩ Daj sobie odetchnąć - czekałam na spektakularny powrót, po wcale nie długiej przerwie, tej oto dwójki i doczekałam się. Wrócili wraz z nowym tekstem, o tym, że czasami warto sobie odpuścić. Tak było też z ich blogiem. Potrzebowali odpoczynku, co by wrócić że zdwojoną siłą.
➩ Piękna relacja z psem - dzisiejszy, w zależności od kiedy to czytasz, wpis Zosi (swoją drogą, czasami to ja powinnam robić na jej wpisy osobny podpunkt) o tym, że stworzenie relacji z psem, wcale nie jest tak proste, jak bułka z masłem. I to naprawdę jest czysta prawda.
➩ Pozytywne historie #3 - "Hej, nauczysz nas rzucać?" - ot prosta historyjka, pełna Zosiności, a jednak ma w sobie “to coś”. Trudno mi, w prosty i zarazem krótki sposób opisać, zawartość owego tekstu, zatem idąc na łatwiznę - odsyłam was do niego.

Tekstów w tym miesiącu nie było wcale dużo, toteż wybrałam tylko kilka - tych najznamienitszych i naprawdę wartych uwagi. Nie byłabym sobą, chociaż osobiście nie lubię tego typu akcentów, gdybym nie wspomniała o tym, że my również wstawiliśmy do tej pory, trzy posty, w tym miesiącu, jak już zdążyłam wspomnieć kilka akapitów wcześniej. Wchodząc na stronę główną, naszego bloga bez problemu je znajdziecie.

Natalia i Peppa 

Nasza rutyna to częste treningi, zazwyczaj planowane wcześniej, w moim dzienniku treningowym, połączonym z BuJo. Chociaż ostatnimi czasy, nie omieszkam pokusić się o stwierdzenie, że straszliwie mi się nie chciało, toteż dlatego dwa, nasze ostatnie spotkania nie były do końca zorganizowane. Jednak z nastaniem nowego miesiąca, najprawdopodobniej zacznę znowu to robić.
W kwietniu Peppa również zawitała do mojego domu, chociaż spędziła, bez problemu - ku mojemu zdziwieniu, aż sześć godzin (oczywiście z przerwami, większymi i mniejszymi) na dworze. Wtenczas chłonęła wiedzę, jak szalona i nauczyła się aż trzech komend, o ile oczywiście pamięć mnie nie myli! Były to, mianowicie - “turlaj się”, “skok” oraz “nogi”. Jeśli chodzi o to drugie - zaczynamy podstawy do aglity. Skaczemy wspólnie, dopiero przez wysokość, jaką osiąga Peppa (około trzydziestu centymetrów, wraz z głową), ale wierzę, iż z czasem będzie ona coraz to większa. Nie uznaje tego jednak, za priorytet i główny cel naszych treningów. Co do aglity, jak możecie się domyślać ćwiczymy jedynie amatorsko i ani myślę, żeby zawitać na jakiś zawodach. Aktualnie zbieram również hajs, na jakieś ciekawe przeszkody, do sportów, które pomogą nam w doskonaleniu naszej relacji człowiek-pies, a zarazem w ćwiczeniu psich dyscyplin sportowych. Będę wdzięczna, jeżeli mieliście styczność z takowymi i możecie nam polecić jakiś rodzaj przeszkody, która waszym zdaniem byłaby idealna dla naszego teamu. Z góry dziękuję.

Ach, ale się rospisałam! 😉 Mimo istnienia tego faktu, pokuszę się, jednak aby napisać też co tam u mnie, bo kiedyś już wspominałam, że rubryka “Natalia i Peppa” dotyczy również mojej osobowości. No więc - trzymam się jakoś. Śmie też przyznać, że nawet całkiem nieźle. Mogłabym narzekać jedynie na fakt, że jakieś cztery dni temu - na treningu, byłam strasznie zdenerwowana i celująco to pokazywałam. Efekt był taki, jak można byłoby się spodziewać - pies odmówił posłuszeństwa. Ale wiecie co? Takim zachowaniem Pepin pokazuje mi, że coś jest nie tak, gdybym przypadkiem nie zauważyła. 

Psio - ludzkie gadżety

W kwietniu zaczęłam się zastanawiać nad wyborem jakiejś ładnej i przede wszystkim, dobrej jakościowo - smyczy. Przejrzałam oferty różnych sklepów rękodzielniczych, mających w swojej ofercie produkty dla psów i szczerze mówiąc, nadal jestem w punkcie wyjścia. Na serio, niektóre firmy to mają zbyt bogaty asortyment, co pozbawia mnie umiejętności dokonania wyboru. Wyboru jednej smyczy, która będzie pasowała mi mniej więcej do akcesoriów, jakie obecnie mamy w posiadaniu. Chociaż do jednej obroży.
Myślałam nad dwoma wzorami Hauever, dokładniej nad “Nocą” i “Pif - Paf'ami”, jednak nie umiem się zdecydować, a Wy mi wcale w owym wyborze nie pomagacie. Gdy zadałam Wam pytanie na Instagramie (warto śledzić nasze Stories!) - głosów było po równo. Ale powiedziałam sobie, że wezmę jeden, toteż niestety nie mogę skorzystać z waszej niecnej rady. Sorry.

Jeśli chodzi o króliki (patrz na zdjęcie wyżej) to kiedyś nawet chciałam jakiegoś mieć. 

Bullet Journal 

W moim i w sumie mojego psa trochę też - Bullet Journal, połączony z dziennikiem treningowym, ostatnimi czasy zapanował motyw istnie fioletowy i bardzo podoba mi się jednolitość mojego dziennika.
Tak w ogóle - już niebawem skończą mi się kartki, które będę mogła zapełniać zapiskami, w moim kropkowanym notatniku. Jednak mimo moich początkowych założeń, zdecydowałam się wykorzystać dwa Bujowniki, które mam w zanadrzu, zamiast kupowania nowego. Kupiłam je w erze, kiedy to zeszyty w kropki były dostępne w “Biedronce” i w sumie nie żałuję. Niech mi służy dobrze. 

⇩

Kwiecień był i w sumie jeszcze będzie przez te kilka jego ostatnich dni, miesiącem, w którym dość dużo się działo. Cóż, niektóre rzeczy były bardziej pozytywne - inne nieco mniej. Nie mamy, jednak wpływu na niektóre czynniki, dlatego też nie zadręczam się niepotrzebnie, kiedy wiem, że nie mogłam zapobiec zaistnieniu danej sytuacji.

A tymczasem, póki jeszcze czas - wysyłam wam, zza ekranu, z wirtualnej sikawki, orzeźwiającą bryzę wody!

PS. Wybaczcie, że wpis ukazuję się w niedzielę. Czy mam coś na swoje wytłumaczenie? Otóż tak - byłam pochłonięta przedświątecznymi obowiązkami. Dobra - nie, to nie jest wytłumaczenie.
brak komentarze

Znacie to wcale nie, piorunujące uczucie, kiedy prosisz swoich czytelników, aby podrzucili jakiś słodki temacik, na wpis, a oni wyświetlają raz po razie, udając, że w relacji pięknego okienka, aby się wyrazić - nie ma? Ach, ja znam i z całkowitą pewnością, nikomu zaznać nie polecam! 😉 

Zatem dzisiaj, dla moich niewidomych czytelników, których nadal mocno kocham (ach, miłość bezwarunkowa, słuchajcie), przygotowałam tekst, o którym już myślałam, właściwie od dawna. Ot tak. Myślałam, jednak nie znalazłam czasu na realizację mojego zacnego planu, która jak mówi mój kalendarz, ma za zadanie wystąpić dzisiaj. Zatem przed państwem - wspaniały spis, moich ulubionych psich blogów! 

1. B The Great 


Zosia oraz Beethoven, na jednej ze swoich leśnych wędrówek. 

Blogerka i książkoholiczka - Zosia, wraz ze swoim biało - czarnym Border Collie, w sieci kryją się pod tym właśnie pseudonimem, wyżej. Na swoim blogu, umieszczają naprawdę dużo ciekawych przemyśleń, z których można czerpać garściami! Ponadto, jak wspominałam na początku - Zosia kocha czytać, tak samo jak ja. A może nawet bardziej? Cieszy mnie ich aktywność i wielce sobie to cenię, zwłaszcza, że udzielają się nie tylko na blogu, na Fanpage oraz profilu na Instagramie, ale Zosia piszę też cotygodniowe listy, do czytelników, którzy wpiszą swój e-mail oraz imię do takiego specjalnego okienka, na ich stronie. Ja wpisałam i się nie zawiodłam! I z całego serca jestem zdania, że wy również nie pożałujecie. Z resztą, spróbujcie sami! 

2. Smells Like Adventure 


Dominika i jej łaciaty, pies rasy Beagle - Tobias, tworzą stronę, na której dzielą się zarówno swoimi psimi, przygodami, z życia wziętymi, ale i luźnymi tekstami, których głównymi bohaterami jesteśmy my sami. Może i wpisy, na jej stronie są krótsze, ale wnoszą swoje do życia. I są bardzo ładnie obrobione. No i zdjęcia! Mogę się rozpływać, kiedy na nie patrzę. To zdecydowana zaleta, tejże strony. 
Oprócz tego co wymieniłam, został mi w pamięci pewien wpis, dzięki któremu w ogóle poznałam Smells Like Adventure. A jest to napisane z humorem, i przydzielone do tej właśnie kategorii. 
Ano i standardowo, prawie o czymś zapomniałam. Tym razem jest to fakt, że Dominika również wysyła listy! Tyle, że co miesiąc, jednak nie jest to problemem. Staram się postawić w sytuacji ośmioklasisty, który lada moment napiszę egzamin i musi się przyłożyć do nauki. Co rzec więcej? Powodzenia na egzaminie! 

3. Pies do kwadratu


Zdjęcie Dominiki oraz jej ala Bordera - Gambita, zrobione przez Dominikę Dubownik. 

Kolejna już w tym zestawieniu - Dominika oraz jej owczarek australijski, zdecydowanie zbyt często mylony z rasą - Border Collie (nie może to umknąć mojej uwadze) to duet, który tworzy właśnie tego bloga. Ćwiczą obedience, chociaż nie ukrywam, że nie jest to mój ulubiony typ publikowanych, przez tę dwójkę - tekstów. Ich wielką zaletą jest fakt, że wszystko jest (tak samo, jak w wymienionych wyżej i niżej - blogach) - pisane w miarę prostym językiem, a wpisy mają bardzo ładną oprawę graficzną. Z resztą jak cały blog i zdjęcia na nim zamieszczane (wiele jest robotą fotografki - Izy Łysoń). Poza tym szaleję za dawnym psem Dominiki. Dokładniej za Seterem Irlandzkim - Tytanią i to właśnie dzięki temu, że kiedyś na tym blogu królowała właśnie ona - przekonałam się do tej rasy.

 4. VUK VUK 


Najpierw był Vuk, a może jednak jego przewodniczka - Weronika, ale nie, skądże, a potem pojawił się River. Puszystość nad puszystościami tego świata, która zadecydowała o tym, że z większą niecierpliwością czekam na wpisy, na ich blogu. Ano i jak już wspominałam - jest jeszcze Vuko. Drugi, a w zasadzie pierwszy w rodzinie Border, równie rozczulający i piorunujący, jak jego młodszy brat. Do tego z wielkimi pokładami inteligencji w móżdżku, która czasami (a przynajmniej częstotliwie wynika to z ich Stories) wykorzystywana zostaje przeciw małemu, blue merle. A Weronika? Opisuje ich wspólne życie w spójną całość, używając przy tym niezwykle rozbudowanej polszczyzny, co jest niezwykłym atutem tego bloga. Poza tym robi niezłe fotki i mogłabym się od niej uczyć.

5. My Heart Chakra

Najbardziej biały piesek to Ruby, zaraz obok leży Baloo, a koło Bala, grzeje miejsce - Nenya. 

Zdecydowanie w tym zestawieniu, nie powinno zabraknąć Gosi i jej trzech cudownych psów. Uściślając - dwóch owczarków australijskich, Baloo i Ruby oraz wisienki (a może, jednak krewetki?) na torcie - Nenu. To ostatnie, niesamowite z resztą, stworzonko jest przedstawicielem mojej ulubionej rasy... Nie muszę uzupełniać, prawda? Z resztą, nawet jeśli byście nie wiedzieli, Hartczakowo jest tak popularne, że sami byście się domyślili. Ot tak. Co do bloga - nie jestem, nie byłam i raczej nie będę, fanką koloru różowego (może powinnam stworzyć TOP 5 moich ulubionych kolorów, a nie blogów - co myślicie?), jednak w tym zestawieniu wygląda to fenomenalnie, jak nie wiem. Poza tym z wielką rozkoszą podziwiam starsze, już nieco wpisy, dotyczące domu tego zacnego, jakże - teamu.

⇩

Pamiętam, że poznawanie tych wszystkich wyżej wymienionych stron miało swój początek, z poleceń, głównie - B The Great, którzy zajmuje pierwszą pozycję w moim rankingu. Dzięki Zosi poznałam między innymi - Vukowskich, a dzięki nim - Dominikę i Gambita. Kiedy natomiast poznałam Smells Like Adventure, zaraz potem zawitałam w progi Hartczakowa.


PS. Reszta zdjęć, pojawi się najprawdopodobniej jutro. Wybaczcie!
2 komentarze
Wolicie nie wiedzieć, w jaki sposób wyglądało to zdjęcie przed dodaniem mu koloru. 😛 

Nie jestem idealnym właścicielem psa. Nigdy nie byłam. I nigdy się nim nie stanę. Budując swoją relację z Peppą popełniłam już trochę błędów. No dobra, masę. Staram się je wszystkie w jakiś sposób zniwelować, ale nie jest to takie proste, jak może się wydawać. Z resztą samo stworzenie mocnej więzi z psem stwarza tylko wrażenie łatwego. 

I to właśnie dlatego teraz na świecie jest tyle nieświadomych właścicieli tych oto zwierząt. 

Nie mówi się o tym na tyle dużo, aby docierało do wystarczającej liczby osób. O tą relację niezbyt się dba, a przynajmniej nie jest to na tyle oczywiste. Przyznam się, żeby nie było, że jestem święta, a wam grzeszki wyliczam - ja też nad tą relacją zaczęłam pracować dopiero od stosunkowo niedawna. Uściślając, myślę że zaczęłam przykładać do tego wagę, od momentu kiedy na dobre weszłam w prowadzenie działalności w sieci. Czyli być może tak od... stycznia tego roku. Absolutnie nie jestem zadowolona, z istnienia owego faktu, jednak cieszę się, że w ogóle dotarło do mnie jak ważna jest w pracy z psem, właśnie relacja. 

I moimi przemyśleniami, na ten temat chciałabym się dzisiaj podzielić, właśnie z Tobą, psiarzu.
Tworząc tego bloga miałam zamysł, a przynajmniej tak mi się wydaje (pamięć, już nie taka jak kiedyś), żeby pokazywać wam jak układa nam się życie. W ogóle nie miałam na celu, aby informować was jedynie o dobrych i wzbudzających jedynie radość, rzeczach. Wręcz przeciwnie. Doszłam do wniosku, że moja porażka może być pretekstem, żeby kolejna osoba, inaczej podeszła do pewnych skrupułów. 
Bo przecież, na czyichś błędach uczymy się najlepiej, czyż nie?

Dzisiaj, natomiast chcę pokazać wam, zgodnie z powyższą myślą, że zagłębianie relacji - pies i człowiek (o tej kolejności, w dalszej części wpisu) powinniśmy zacząć o wiele wcześniej, niż zrobiłam to ja. Już od najmłodszych lat życia waszego podopiecznego powinniśmy zwracać na to uwagę. Jako szczeniak, najlepiej aby nasz pies wiedział na co mu pozwalamy, a co jest w naszych progach stanowczo zabronione. 

Przewodnik i jego emocje oraz wymagania wywierają wielki wpływ na psie. Nie ma się tutaj czemu dziwić, gdyż opiekun ma największy udział w wychowaniu swojego podopiecznego. To on jest odpowiedzialny za postawę psa, w wielu sytuacjach i nie ukrywam, że aby taki pies wyszedł na ludzi (albo na psy!) trzeba rozumieć jego zachowania. Podejść do tego tematu, na serio. W te przyjaźni nie liczysz się tylko ty, twój pies jest tutaj tak samo ważny. Pomyśl o nim, zanim podejmiesz jakąś decyzję. Jakbyś Ty się poczuł, na jego miejscu? 

Peppa nauczyła mnie, żeby w jej obecności być nieco spokojniejszą. Nie chcę, aby mój niepotrzebny gniew, oddziaływał na niej. Nie ukrywam, że jestem osobą, która za szybko wpada w złość i dąży do celu po trupach. Wiem, że metoda, jaką wpajam informację do tego psiego móżdżka, różni się nieco od tej, jaką stosuje przeciętny właściciel psa. Za młodu nie dostarczyłam jej tej wiedzy, jaką powinna wówczas posiadać. Ba! Dotychczas nie umie wszystkich podstawowych komend, ale staram się ją zrozumieć. 

Pokaże wam to na przykładzie (bo rozumiem, że może nie wyrażam się zbyt jasno :D). Wyobraźcie sobie, że do powiedzmy dwudziestego roku życia nie chodziliście w ogóle do szkoły. Wszystko wam było wolno, w ogóle zero krzyku, zero dyscypliny i tak dalej. A potem nagle, te dwa lata po osiągnięciu pełnoletności, ktoś budzi was ze snu zimowego i nagle każe wam wziąć się w garść. Szok, co nie? Chociaż wiadomo, lepiej późno niż wcale, ale sami widzicie, że lepiej zacząć się ogarniać już wcześniej. 
Potem będzie łatwiej.
Ale w tym wszystkim najważniejsze jest, żeby rozumieć co komunikuje nam pies. W tej relacji nie jesteś ważny tylko ty, psiarzu. Na drugim końcu smyczy idzie być może kłębek nerwów. Jakbyś Ty czuł się w jego sytuacji? Rozważ to i zacznij działać, jeśli Ci zależy. Nie masz nic do stracenia, bo zyskasz na tym więcej niż Ci się wydaje. Serio.
brak komentarze
Nowsze Posty
Starsze Posty

CZEŚĆ!

CZEŚĆ!
Z tej strony Natalia i Peppa, czyli blogerka, książkoholiczka, miłośniczka fotografii, a przede wszystkim psiara i jej rudy pies. Jesteśmy dowodem, że nawet z kundelkiem da się osiągnąć wiele sukcesów oraz zyskać z niego świetnego kompana do odkrywania tajemnic codziennego życia!

INSTAGRAM

INSTAGRAM

NAJPOPULARNIEJSZE

  • Majowe Summa Summarum 2020 + polecajki
    Nieco męczące spacery wokół ciemnozielonych sosnowych igieł, po dłuższych i krótszych tatrzańskich szlakach, w towarzystwie kilkunastu znajo...
  • Październikowe Summa Summarum
    Październik. Z czym kojarzy wam się nazwa tego miesiąca? Wcielając się w pesymistycznego ducha, na myśl przychodzi mi jedynie deszcz, któ...
  • RECENZJA Trixie Dog Activity Clip Board - zabawka na inteligencje
    Ostatnia recenzja pojawiła się tutaj już jakiś czas temu, a mnie doszły słuchy, że znaczna część z was czeka na kolejną, więc oto ona....

SZUKAJ

KATEGORIE

#przemyślenia #summa summarum #podsumowania #praktyczny psiarz #cele #recenzje #blogowanie #polecajki #książki #kundelki #planowanie #podróż z psem #porozmawiajmy o... #problemy peppy #pytania czytelników #wady i zalety

ARCHIWUM

  • lipca 2020 (1)
  • czerwca 2020 (1)
  • kwietnia 2020 (2)
  • marca 2020 (2)
  • lutego 2020 (3)
  • stycznia 2020 (2)
  • grudnia 2019 (3)
  • listopada 2019 (4)
  • października 2019 (2)
  • września 2019 (4)
  • sierpnia 2019 (3)
  • lipca 2019 (4)
  • czerwca 2019 (5)
  • maja 2019 (4)
  • kwietnia 2019 (4)
  • marca 2019 (6)
  • lutego 2019 (5)
  • stycznia 2019 (4)
  • grudnia 2018 (4)
  • października 2018 (3)
  • lipca 2018 (1)
  • czerwca 2018 (2)

Created with by BeautyTemplates