FacebookInstagram

Welcome to the bark side

  • Główna
  • Natalia
  • Peppa
  • Współpraca
  • Kontakt

Nie będę tego ukrywać - nazwa tej serii sprawiła mi niemały kłopot. Co najgorsze, nikt z mojego środowiska zbytnio nie wykazał się kreatywnością - mimo moich próśb, jednoznacznie wołających o pomoc. Po kilku dniach niekończącej się rozterki, śmiało mogę powiedzieć, że nazwa jednak jest. I to uznajmy za najważniejsze. 



Wpisy, pod tą nazwą będą tworzyły serię postów podsumowujących miesiące. Odkąd założyłam bloga, chciałam zająć się tworzeniem czegoś podobnego. I wreszcie się udało!

Z racji, że jest to post rozpoczynający serię - nie zdziwcie się nadmiarem teorii, z mojej strony. Oczywiście, możecie pominąć część posta - ale gwarantuje, że warto przeczytać całość. Wpis będzie podzielony na kilka nagłówków, aby było wam łatwiej znaleźć to czego szukacie. Może akurat coś trafi w wasze gusta i jeszcze tu wrócicie?

Seria będzie tworzona na bazie mojego bujownika, który będę prowadzić od przyszłego roku. Będzie to dla mnie niesamowitym ułatwieniem - wystarczy tylko ubrać w słowa, to co napisze w moim plannerze. Bo po co niepotrzebnie utrudniać sobie życie? 

Kategorie 

1. Grudniowe wpisy

2. Ja i Peppa

3. Psio - ludzkie gadżety
4. Media społecznościowe
5. Spojlery


Grudniowe wpisy 
To zdecydowanie część, która najbardziej mi się podoba. Tak po prostu, bez powodu. Chociaż, może dlatego, że mogę podzielić się czymś totalnie odlotowym z kimś innym?

Zapewne wiecie o co chodzi w tym podpunkcie - ale i tak napiszę, na wszelki wypadek. A mianowicie, będą tutaj wpisy innych blogerów, godne polecenia. Co ważne, wszystkie będą pochodzić z miesiąca, który podsumowuje w danym poście.

Najlepiej wydane pieniądze w 2018 - post autorstwa Dominiki, z Pies do kwadratu. Wspominałam wam wielokrotnie, że niezwykle cenię sobie oryginalność, którą zdecydowanie spotkam na ich blogu. Wpis, o najlepiej wydanych pieniądzach jest świetną alternatywą do postów z serii - podsumowania roku. 
Masz rację - czołówka bez B The Great, zdecydowanie nie zasługuje na to miano. Post co prawda sprzed roku, aczkolwiek z grudnia - no bo kto mówił, że wpisy mają pochodzić z tego roku?
Nowy rok, nowy początek - kolejne podsumowanie roku, również stworzone przez Zośkę. Ostatnio gustuję w klimatach podsumowujących
cośtam, zupełnie z nieznanych mi przyczyn.
Święta, święta - ale co na prezent, dla twojego psa i dla ciebie? - wpis na blogu, którego dotąd nie znałam, ale uważam go za zupełnie adekwatny do posta. Może czas poszerzyć grono ulubionych blogów?
Psią szafa - to zdecydowanie bardzo ważny element życia każdego psiarza. Czyż nie? W tym wpisie zobaczycie szafę łaciatego, czyli Tobiasa oraz po części Dominiki. Każdego roku znajdujemy czas, przynajmniej, mam nadzieję, większość z was - na wiosenne porządki. Dlaczego by też, nie robić czegoś podobnego zimową porą?
Q&A na pół roku bloga - jest to zdecydowana odmiana, co do tego, co przychodzi mi czytać najczęściej. Szerokim łukiem omijam różnego typu recenzje oraz Q&A. Jednak tym razem było inaczej i śmiało powiem, że nie żałuję!
Must i (nie) must have - vukowe co nie co, o tym co wzbudza potrzebę posiadania oraz o manipulacji muskularnych panów, w białych koszulach, z podwiniętymi rękawami.
Plany na 2019 + projekt (prawie) 62 - łaciaty wpis (już trzeci w tym miesiącu, co zdecydowanie mi się podoba) poświęcony podsumowaniu bieżącego roku oraz Projektowi 62, który będziemy wspólnie promować. Masz wątpliwości co do tej akcji, albo przymierzasz się do wzięcia udziału, ale nie wiesz od czego zacząć?
Napisz do nas!

 Ja i Peppa
Ten duet jest czasem statystycznym niewypałem. Kto jakże mądry, podpowiedział mi, że pekińczyk będzie idealnym psem, do wszystkiego co mi się zamarzy? Uwierzcie nie jest i nie przesadzam! Chociaż nie mogę też narzekać, bo Peppa stara się jak może, a przynajmniej stwarza takie wrażenie. 
Chociażby w minimalnym stopniu dysponuje inteligencją, skoro jest na tyle mądra, aby w jej malutkiej główce zrodził się ten szatański plan. Ale zauważyłam, że chyba zna mnie na wylot, a w szczególności moje zachowania. Podzielę się z wami taką historią, która miejsce miała jakoś na początku grudnia, więc jest jeszcze stosunkowo świeża.

A zaczęło się niewinnie. Uradowana nowym elementem psiej garderoby, o którym mowa będzie w dalszej części posta, założyłam go na psa lub odwrotnie. Chyba Peppa nie bardzo zrozumiała co się dzieje, więc dzielnie poddała się zmianie wizerunku. Jestem dumna. Idę więc z psem na spacer, aby zrobić szpan na ulicy. Spacerując po wiejskim chodniczku, w błogiej nieświadomości spuszczam psa ze smyczy. Oczywiście, w razie potrzeby dysponuje kwotą 5000 zł, za łamanie prawa - prowadzenie psa rasy agresywnej, bez zabezpieczenia, przed atakiem. 

Niech mój czyn będzie nagrodą, za dobre zachowanie ostatnimi czasy. Na moment wchodzę, do domu - przecież dom jest ogrodzony, na luzie! Minutę, maksymalnie dwie mnie nie było. Pies zwiał. Ehe, pewnie chciała pochwalić się obrożą, swoim psim sąsiadom. Taki humorystyczny element. Ha, ha, ha - minuta, na fale śmiechu i radości.

Jeśli zdążyłeś już się naśmiać to wracaj do posta. Kontynuujmy - kilkanaście minut nawoływania, wraz z moją kochaną rodzicielką poskutkowało. Pies jest.

I tu jest to, co chciałam wam powiedzieć, więc czytajcie ze zrozumieniem. 

Mianowicie Peppa pobiegła nie do mnie, a do mojej mamy, która nie dąży jej zbytnią sympatią, chociaż lekko przesadzam. Tak źle nie jest. Jednak wracając do naszej historyjki, pies podbiegł nie do mnie, aby uodpornić się na wszelkiego rodzaju treści niedozwolone, skierowane w jej kierunku. Ale i tak, że tak się wyrażę, niezbyt na miejscu - tak zwanego, przez młodsze  pokolenie, owalu nie było.

Cóż więcej na ten psio - mój temat, mogę rzec? Co do treningów, chociaż chyba nie mogę skorzystać z tego określenia, bo trening z pekińczykiem - to nie brzmi najlepiej, nie mówiąc już o realizacji tego sformułowania... Zacznijmy, więc inaczej.

Apropos niekończącej się gonitwy, za psem, który wcale tak szybko się nie męczy - można powiedzieć chyba tylko tyle, że na razie spoczywamy na laurach i w kółko klepiemy te komendy, które Peppa już umie. W końcu, zanim zaczniemy coś nowego, musimy opanować to stare do perfekcji! Czyż nie?

Jeśli chodzi o mnie, bo ja też zaliczam się do rubryki - ja i Peppa, to mam się całkiem nieźle. Specjalnie nie narzekam na swój los, mimo przymusowo częstej gry na znienawidzonym, przeze mnie instrumencie - flecie. No cóż, skoro przykładam wszelkie starania, co do jak najwyższej średniej - muszę myśleć też o takich przedmiotach jak muzyka (wzdech).
Muzyka to przedmiot zaliczany, przez większość szkolnej populacji do przedmiotów mniej ważnych (w czołówce razem z plastyką).

A teraz, czyli w momencie, gdy publikuje ten post - siedzę sobie na wygodnym fotelu, przy biurku w towarzystwie mojego nieludzkiego przyjaciela, laptopa i jak najmniej intensywnie spędzam dnie. Skoro nie muszę chodzić do szkoły to mam sporo czasu wolnego, co przekłada się na posty. Ale to raczej dobrze, prawda?

 Nowo nabyte psie i ludzkie gadżety
Wigilia, mikołajki - czyli logiczne, że czas świąteczny, wiąże się z kupnem prezentów. Chociaż, jak już mówiłam, wróć, pisałam - ja jestem zwolennikiem prezentów własnoręcznie zrobionych. Ale powiedzcie sami, czy takie beztalencie jak ja, zrobi chociaż odrobinę ładną obroże dla psa?

Tak, owszem - zaopatrzyłam się w obroże dla psa - wróć! W dwie obroże! Właściwie to jedną dostałam od mojej koleżanki (pozdrawiam, przecież wiem, że nie obcy jest ci klimat naszego kundelkowego bloga), natomiast drugą kupiłam sobie, a raczej Peppie sama.

Obie obroże pochodzą ze znakomitej serii Workout, którą spokojnie mogę wam polecić. Zaletą asortymentu z owym przydomkiem jest spora wytrzymałość i brudoodporność, co w naszym przypadku jest niezbędnymi cechami obroży. Na obydwu produktach wybrałam zatrzask plastikowy. I powiem, że tu się zdziwiłam. Zawsze zatrzask plastikowy postrzegałam jako ten gorszy, teraz jednak przekonałam się, że było to błędne stwierdzenie i zupełnie nie na miejscu. 

Dotychczas cieszyliśmy się zapięciem, ochrzconym jako martingale i nie byłam zachwycona. Spotkałam się z problemami, ze zdejmowaniem. Nie było to również przywilejem dla samego psa. Magda i Dominik, z Furkidz'a jak najbardziej przykładają się do jakości własnoręcznie robionych przez siebie produktów. Od jakiegoś czasu skromnie śledzę sobie ich poczynania i śmiało powiem, że asortyment ich sklepu nie należy do skromnych. Ceny również są na poziomie, a to już jest coś!

Jedna obroża, w której posiadanie weszła Peppa jest przedstawicielką wzoru Fantasty Plant (Fantastyczna Roślina), natomiast jej przyjaciółka - Singing in the rain (Śpiew w deszczu). Szczerze to polecam obie - właściwie to różnią się jedynie wzorem, bo zatrzask taki sam, seria też. A teraz o zgrozo, cena. Za taką obroże, zapłaciłam (tylko) trzydzieści jeden złotych.

W grudniu udało nam się wygrać nagrodę niespodziankę, w konkursie Belcando Polska. Po kilku dniach przyszła do nas paczka, w której mieściły się:
- trzy opakowania karmy mokrej - jedna puszka, 400 gramowa, pozostałe to saszetki, 150 gram oraz 300 gram (o ile mnie pamięć nie myli).
- kubeczki do odmierzania karmy, sztuk dwa.
- dwie ulotki - jedna z produktami Belcando, natomiast druga o żywieniu psów.

Naprawdę jestem zachwycona z tych produktów, bo nie dość, że mają totalnie odjechany skład - to były jeszcze idealnie opakowane, bez szans na jakiekolwiek zniszczenia. Pomijając już fakt, że wygrałyśmy nagrodę, za trzecie miejsce. Gdybym ja pakowała takie nagrody to zdecydowanie nie wysłałabym aż tylu rzeczy. Sorry.

Wigilia bez prezentów nie może zasługiwać na to miano. Nie żebym, jakoś specjalnie czekała na te podarunki, chociaż takowymi nie pogardzę. A tym roku, dostałam:
•
Najwspanialszy bujownik, od ogarniam się. Już go lubię. Ma świetne, dosyć sztywne, białe kartki, w jasno szare kropki.
• Cienkopisy Faber Castell'a. Popadli w moje gusta - nie prześwitują, mają świetne kolory i ładnie piszą.
• Żelki (właśnie je zjadłam) i jakieś tam inne słodycze, które nie zakończyły jeszcze swojego żywota. Czas ich, jest jednak bliski.
• Książkę - Pies na diecie BARF (dostaniecie ją np. tutaj). Od wczoraj, tkwie na 23 stronie. Ale bardzo mnie ta literatura zaciekawiła i serdecznie polecam. Apropos barfa - mój pies tego nie je, bo kundelkowa nie zje surowego mięsa. Peszek. 
• Plaskaty kalendarz. Jak się pewnie domyślacie, to powstał on, dzięki miłości do plaskatych pyszczków. Szczerze powiedziawszy, to nie mam bladego pojęcia, czy kalendarz jest nadal dostępny. Zajrzyjcie na allegro.

Mój pies też dostała kilka rzeczy, chociaż połowa z nich już jest w śmietniku. Liczą się chęci, moje dobre chęci... Określijmy, więc to tak - jeszcze wczoraj mój pies bawił się:

• Matą węchową mojej własnej roboty. Już nie żyje.
• Zabawką na smakołyki, alá kula smakula. Tyle, że to nie jest w kształcie kuli, a kwadratu. Polega to na tym, że do środka wkłada się smakołyki, a pies ma za zadanie je wydostać. Doczepiłam do tego rączki, żeby można było się fajniej bawić.
• Smakołyki Wolf of Wilderness (do rip'niętej maty węchowej).

 Nasze media społecznościowe
W grudniu ostro wzięłam się za bloga, łącznie z dzisiejszym postem - przez cały miesiąc opublikowałam, aż cztery wpisy! Aż! 

Do tego na Instargamie wybiło nam 80 obserwujących, z czego jestem wielce uradowana. Chyba na Fanpage jest nas najmniej, co niezbyt zasługuje na pochwałę. Cóż, życie. 

 Spojlery 
W styczniu spodziewajcie się jednego wpisu, z Projektu 62, prawdopodobnie czegoś o moim bujo oraz, rzecz jasna, styczniowego Summa Summarum.
Powiem, że trochę się zdziwiłam, że post podsumowujący rok zajął mi około 7500 słów, natomiast ten, aż - 10000 wyrazów. Trzymajmy się tego, że ten wpis jest bardziej dokładny. Prawda?

2 komentarze
To uczucie kiedy chcesz wziąć udział w noworocznej edycji Projektu 62, która dla wszystkich zacznie się 1 stycznia, natomiast dla ciebie zapewne miesiąc później. Chociaż kto wie, może i do tego czasu nie uda mi się zebrać? Jestem totalnie roztrzepana, nieogarnięta i nie ułożona.
Dzisiejsza pogadanka, będzie utrzymana w tematyce Projektu 62, w którym planuję (podkreślam słowo planuję) wziąć udział, wraz z Dominiką i Tobiasem, ze Smells Like Adventure. Oni też mają swój post, na temat, który warto przeczytać. 




Od razu może przejdę do rzeczy, aby uniknąć zbędnej gadki, która nie wpłynie korzystnie na całokształt mojej dzisiejszej twórczości. Wpis będzie podzielony na kilka kategorii, aby zachować nienaganną czytelność, co poniekąd się nie udało. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Sorry. Robię to również, z własnego lenistwa, aby potem, czyli gdy tu za jakiś czas wrócę, od razu znaleźć to czego szukam. Miało to być również udogodnienie dla was, moich czytelników.


Kategorie 
Co to jest projekt 62?
Niezbędnik
Przygotowania
Moje cele
Psie cele 

Co to jest Projekt 62?
Tutaj znajdziesz wszelakie informacje dotyczące autora akcji oraz jej przebiegu. 

Projekt 62 został stworzony przez Twisted Couch Potato. Magda, Fibi oraz Krakers aktualnie urzędują na blogu o nazwie - Dzikość w sercu. Jest to bardzo ciekawy blog o górskich wędrówkach, po dosłownie caluteńkim świecie. Urzekły mnie zaskakująco ciekawe opisy szlaków turystycznych i nie tylko. Totalnie rozemocjonowała mnie strona główna, na której znajduje się licznik pokonanych przez ekipę Dzikość w sercu- kilometrów na szlaku, dni w terenie, metrów sumy wziesień i kilometrów w trasie. Ponownie rospisałam się na całkiem nieistotny temat. Chociaż czy on jest aż taki nieistotny? Krótka wzmianka jest naprawdę potrzebna! Ja chyba tak mam. I co zrobisz? Nic nie zrobisz.

Akcja powinna trwać 62 dni, czyli jak się pewnie domyślacie - calutkie dwa miesiące i ani chwili dłużej. Powinna? Ano tak, ponieważ luty w tym roku liczy tylko 28 dni. Czyli jakby nie patrzeć nie biorę udziału w Projekcie 62, a w Projekcie 59.

Akcja pomaga w realizacji, ustalonych przez nas wcześniej, czyli przed rozpoczęciem projektu, celów. Cele mogą dotyczyć psów, ale i nas, a może jeszcze innych rzeczy. Jest to w całości wasza decyzja. Przykładowo ja, wybieram te dwie opcję. Pamiętajcie jednak, że wtedy dokładamy sobie trochę więcej roboty. Co ważne, z uczestnictwa w akcji można w każdym momencie zrezygnować. Jednak, nie rezygnuj kiedy widzisz, że coś idzie nie po twojej myśli. Uderz z innej strony, znajdź drugie dno, szukaj sposobów, a nie pożałujesz. Wiem co mówię, a właściwie piszę. Uwierz w siebie!

Więcej szczegółów, o których nie napisałam tutaj zapisała Magda, twórczyni akcji - na swoim poprzednim blogu, w tym poście.

Niezbędnik
Do rozpoczęcia akcji każdy potrzebuje czegoś innego, z tej też prostej przyczyny wymienię wam to, co ja uważam za niezbędne, w realizacji Projektu 62. To, że ja na przykład nie obejdę się bez brushpenów to nie znaczy, że ty, psiarzu również!

Notesik
Zdecydowanie na pierwszym miejscu będzie coś w czym będę mogła notować swoje postępy. Ja mam więcej niż jedną rzecz, która mi do tego posłuży. Mianowicie na pierwszym miejscu lansuje się, mój poczciwy bujownik oraz niezastąpiony blog, Fanpage oraz profil na Instagramie. W pierwszej kolejności bujownik, ponieważ wydzielę sobie tam specjalną stronę na wymyślone przeze mnie cele i trochę miejsca na ich opisy. Jeśli chodzi o mój  to ja korzystam z takiego. Nie jest on jakiś firmowy czy nadzwyczaj profesjonalny, czy coś w ten deseń - jest zwykły, ale najwspanialszy, jaki mogłabym mieć.

W plannerze nie zabraknie podsumowań pracy, które będę pisać co dwa tygodnie, chociaż odhaczać cele będę na bieżąco.  Jestem pozytywnie zaskoczona tą formą pracy. Apropos podsumowań - myślę, że wpisów o samym Projekcie będzie w sumie, nie mniej niż trzy (włącznie z tym). Pierwszy, czyli ten który czytacie obecnie, drugi o moich początkach i osiągnięciach, który pojawi się pod koniec stycznia, oraz trzeci - podsumowanie całej pracy. Czyli to będzie jakiś koniec lutego, bodajże. 

Mazaki i inne pisaki
Drugą rzeczą, bez której nie wyobrażam sobie organizacji Projektu 62, są brushpeny i różnego rodzaju flamastry, które w niezastąpiony sposób pomogą podczas trwania tej niesamowitej akcji. Bez nich nie udałoby mi się niczego sobie rozrysować, a zdecydowanie jestem zwolennikiem kolorowych ilustracji. Zwłaszcza, że pomaga mi to w zapamiętywaniu różnych rzeczy, co będzie przydatne podczas tych 59 dni. Fajnie czasem sobie porysować i pokreślić, a w moim przypadku pobazgrać oraz wyżyć się na papierze. Dosłownie. Ja korzystam z takich.

Ołówki
Nieodłączny element wyposażenia mojego piórnika. Zanim coś napiszę, to zazwyczaj sobie najpierw to szkicuje. Następnie ścieram i śladu ni ma. Jeśli chodzi o ołówki, najbardziej odpowiadają mi 2B, czyli te - do rysowania grubych lini. Dobrze, że pan na technice mi to powiedział - inaczej nie widziałabym żadnej różnicy pomiędzy ołówkiem 2H, a 2B. Tutaj firma raczej nie gra roli, ale jeśli o mnie chodzi - to dysponuje zwykłymi, żółtymi ołówkami (chodzi oczywiście o kolor drewna, nie wiem jak to się fachowo nazywa), z najzwyklejszego sklepu papierniczego.

Koc
Siedzę sobie przy swoim w miarę obszernym biurku, na najwygodniejszym fotelu na całym świecie, przykryta kocem i zapisuje sobie swój bujownik. Czego chcieć więcej? Chyba tylko herbaty.   


Pies
Właściwie to warto byłoby się w takowego zaopatrzyć, jeżeli chcielibyśmy zrealizować psią część Projektu 62. Jest to jednak nieprzymusowe i kompletnie nieobowiązkowe - for what?

Przygotowania
Tutaj krótko, zwięźle i na temat. Chociaż, ja tam umiem? Osobiście, w to wątpię. 
Ten podpunkt jest zupełnie zależny od was. To wy decydujecie, czy będziecie przygotowywać się miesiąc, tydzień, czy dwa dni. Zanim ustalimy jaki okres czasu, będzie dla nas odpowiedni, warto rozplanować sobie na jakiejś kartce wszystko co chcemy zrobić, aby nasz projekt był jeszcze doskonalszy - to pomoże nam w wyborze. Ja, przygotowania rozpoczynam tylko tydzień wcześniej. 
Tylko? Ano tak. Znam osoby, które do akcji przygotowują się miesiącami. Ale, przecież to indywidualna sprawa każdego z nas i każdy ma do tego prawo! Tydzień to dla mnie taki umiarkowany czas, podczas którego bez problemu zdołam napisać dzisiejszy post i będę z niego w pełni zadowolona, ale i zdążę przygotować planner do rozpoczęcia Nowego Roku. A w międzyczasie zastanowię się, poważnie nad celami, które chce zrealizować. Właśnie, przejdźmy więc do tego tematu, który jest dosyć ważnym elementem tego posta.


Moje cele
• Ogarnięcie się, jeśli chodzi o planowanie i organizacje Bullet Journal'em, potocznie zwanym bujo. Najzwyczajniej w świecie ubóstwiam to określenie. Chciałabym odnaleźć taki swój styl prowadzenia dziennika.
• Praca nad samooceną. Jeszcze nie wiem, jak to dopracuje. Może w formie posta na blogu? Macie jakieś sensowne pomysły? Jeśli tak to piszcie do mnie tutaj.
• Sprzątanie pokoju. Zdecydowanie wolę uporządkowane życie, dlatego też chciałabym codziennie poświęcać około 15 minut na sprzątanie. Może w końcu porządek zawładnie moim światem? Zdecydowanie jest już na to czas najwyższy.
• Pierwsze kroki w gotowaniu. Na razie sobie raczkuje, chociaż podstawowe potrawy umiem przyrządzić bezproblemowo. Jestem zdecydowanie bardziej cukiernikiem (za dużo powiedziane), niż miłośnikiem słonych potraw. Jako, że świetnie radzę sobie, jeśli chodzi o jakieś ciasteczka - teraz chce pójść i krok dalej i przygotować jakieś ciasto.
• Koniec narzekania. Nie można cały czas marudzić i doszukiwać się czyiś błędów. Chcę z tym skończyć i zacząć widzieć więcej życiowych pozytywów.
• Pozbycie się ubrań, w których zwyczajnie nie chodzę. Bo są za małe, zbyt obcisłe, za długie i Bóg wie co jeszcze. Ktoś inny może potrzebować ich bardziej niż ja.
• Koniec z bezużytecznym spędzaniem czasu. To pojęcie ogólne. Chcę spędzać więcej czasu z poczciwą książką, która spoczywa aktualnie w najszarszym kącie regału. Nie pogardzę też zaprzestaniem korzystania z YouTube, przynajmniej rzeczy bezwartościowych.


Wymieniłam 5 moich głównych celów, chociaż myślę, że gdy uda mi się je zrealizować przed czasem to poszukam jeszcze kilku. Rzecz jasna wspomnę o tym, przy okazji kolejnego posta z tej serii.


Psie cele 
• Zrobienie smakołyków. Mam już kilka sposobów, powiem wam, że nawet już próbowałam zrobić smaczki - dwa razy! Teraz jednak chciałabym przetestować sposób Zośki.
• Współpraca. Chce nauczyć Peppę skupienia na przewodniku, a pomocny będzie mi w tym ten artykuł.
• Dopracowanie komendy wróć i zostań. Byłabym przeszczęśliwa, gdybym była w stanie w pełni kontrolować moją psią przyjaciółkę. Serio.
• Zrezygnowanie z użytku smyczy automatycznej. Uczy tylko ciągnięcia, a tego przecież nie chcemy. Zdecydowanie wolimy taśmowe smycze, a najbardziej taśmowe - przepinane, których jako tako jeszcze nie mamy. 


Psich celów jest zdecydowanie mniej, chociaż ich wykonanie zajmie mi raczej więcej czasu niż realizacja tych moich, ludzkich.


Przy okazji tego posta, chciałabym wam życzyć wymarzonych świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra. Niech Nowy Rok będzie dla was inspiracją i nowym początkiem. Tak jak dla mnie. 
brak komentarze
Za kilkanaście dni, podczas zapisywania daty będziemy posługiwać się cyframi 2019, bynajmniej tak byłoby prawidłowo. Tak jak się zapewne domyślacie, dzisiejszy wpis poświęcony będzie rozpoczęciu nowego roku kalendarzowego. To również czas podsumowania symbolicznych czterech cyfr, które towarzyszyły nam przez ostatnie kilkanaście miesięcy.



Z pewnością był to rok intensywnej pracy, zarówno nad Peppą, ale i nade mną oraz moim środowiskiem. W trakcie 2018 zrealizowałam sporawy worek moich najskrytszych marzeń, z czego jestem w pełni zadowolona. Odkryłam wiele pozytywnych stron życia, poznałam również wiele osób - z którymi utrzymuje kontakt do dziś. Zauważyłam, że internet to miejsce w którym poznajemy wiele odcieni współczesnego świata. Tych ciemniejszych i jaśniejszych. Zaczęłam regularnie czytać kilka blogów, co do teraz sprawia mi niemałą przyjemność. W większości poznałam ich autorów, co również było świetnym przeżyciem. Nie zapominam też, że to właśnie podczas trwania bieżącego roku założyłam bloga, Instagrama oraz Fanpage! Dzięki temu, poznałam lepiej wymagania psów i mimo trudu starałam się im sprostać. Nie było łatwo! Odkryłam też nie tak mało psich sklepów, w których z uśmiechem na twarzy wykonuje zakupy. Ba! Jestem zachwycona z działania niektórych!

Przez te niecałe 365 dni popełniłam też wiele błędów. Nie będę tego ukrywać, przecież nie ma ludzi idealnych. Nauczyłam się, że mimo wszystko warto być sobą i nie zmieniać się ze względu na szarą rzeczywistość. Nie ma sensu podporządkowywać się komuś, aby uzyskać jego nieprawdziwą relacje.


Plany na następny rok
W 2019 chciałabym odznaczać się większą kulturą, skierowaną do innych przedstawicieli ludzkiego gatunku. Chciałabym również, brać udział w różnych akcjach, tych dotyczących psów i nie tylko. Bardzo ciekawi mnie alternatywa Projektu 62 i już teraz mogę powiedzieć wam, że wraz z Dominiką, ze Smells Like Adventure będziemy promować tę akcję. Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej na temat całego projektu, kliknijcie tutaj a potem tutaj. Od następnego roku chcę zacząć oglądać jakiś serial oraz częściej sięgać po literaturę. Chciałabym też jeszcze bardziej zaspokajać potrzeby mojego psa, poprzez lepsze zrozumienie. Jakiś coś, o zachowaniach psów, do przeczytania byłby z pewnością strzałem w dziesiątkę.

Myślę, że przyszły rok byłby idealną okazją do lepszej organizacji. Już na święta zażyczyłam sobie nowy notes, który poświęcę sposobowi planowania Bullet Journal. Wyobraźcie sobie minę moich rodziców, gdy usłyszeli, że chce notes za pięć dych! Jeżeli chcecie poczytać na temat bujo nieco więcej, odsyłam was do Dominiki i Tobiasa, ale oczekujcie też posta na ten temat - tutaj! Jednak to, za jakiś czas. Wracając do tematu mojego bujownika - chciałabym aby mój planner był dosyć oryginalny, jednak mimo istnienia tego faktu zdecydowałam, że jakieś skrawki będę publikować w sieci, czyli tutaj, czy też na Fanpage lub Instargamie. Rzecz oczywista, że tylko trochę bo osobiście twierdzę że planner to indywidualna rzecz każdego. Dlatego też, zdecydowałam się na bujo - bo można je dostosować do swojego stylu życia.

Powoli z posta powstaje sporawy okaz. Takiego tu jeszcze nie było, ale osobiście to lubię takie posty. Bynajmniej na blogach, które czytam - widzę włożony w przygotowanie wpisu trud. Od razy chcę się czytać! Wy także, odczuwacie taki entuzjazm, poddając się lekturze nie krótkich postów?

Jak się pewnie domyślacie, albo i nie - do końca posta zostało jeszcze co najmniej kilka przeciągnięcie palcem, bądź dotknięć myszki. Post musi być długi - w końcu jest to podsumowanie, aż 365 dni! A w tym czasie mało się nie działo, więc nie miejcie mi tego za złe!

W tej części posta przedstawię wam, tak zwane przeze mnie - topki (przekładając na polski - to rubryka, zwana potocznie TOP ileś tam).

TOP 5 blogów, które czytałam przez 2018
Nie dzielę tej topki na miejsca, bowiem nie posiadam umiejętności wyboru. Wszystkie blogi, które wymienię lubię jednakowo i każdy z nich to inna historia, inne przygody... Ich czytanie sprawia mi jednakową radość!

• B The Great - to (chwila zastanowienia, bo ich nie da opisać się jednym słowem) świetna mieszanka wybuchowa. Border Collie - Bettoveen oraz jego niezastąpiona właścicielka - Zosia. Ich przygody, które publikują stosunkowo często, mogę czytać bez przerwy! Są niepowtarzalni i jedyni w swoim rodzaju. Z resztą, co ja tam będę pisać - przekonajcie się sami!

• Smells Like Adventure - wielbicielka historii Harrego Pottera (zupełnie tak jak ja) oraz jej łaciaty, przedstawiciel psiej rasy beagle, Tobias - w roli głównej! Stosunkowo niedawno założyli bloga (chociaż, jeszcze wcześniej niż my), aczkolwiek zdecydowanie powinni znaleźć się w tej czołówce. Cenię sobie oryginalność, którą spotykamy u łaciatego i Dominiki. Zajrzyjcie koniecznie, a nie pożałujecie!
• Vukowski - (nie mogłam się powstrzymać przed użyciem tego oto zwrotu) to ciekawy blog, który poznałam bardzo niedawno. Właściwie dzięki B The Great. Vuko, zupełnie jak Bettoveen Zosi jest przedstawicielem rasy Border Collie. Oni w swoim notatniku, jakim jest wordpressowski blog zapisują wcale nie krótkie posty. Do tego przepełnione doświadczeniem! Czyli to co tygryski lubią najbardziej!
• Pies do kwadratu - Gambit oraz jego cudowna właścicielka - Dominika (już trzecia w tej czołówce) na swoim blogu piszą najróżniejsze posty, które najczęściej utrzymywane są w tematyce psiej. Z bloga możecie dowiedzieć się naprawdę sporo, o psich sportach, w których udział bierze, oczywiście Gambit! Jednak to nie wszystko! Pies do kwadratu, jest bogaty również w treści, które zwykle nie są poruszane przez psich blogerów. Jeśli jesteście ciekawi jakie, to naprawdę nie wahajcie się ani chwilę by sprawdzić!
• Kundelek na Biegunie- Konrad, Aga i Bocca, tego trio nie mogło tu zabraknąć, za żadne skarby świata! A dlaczego? Ano z takiej prostej przyczyny - raz, przysłowiowy kundelek to miejsce, gdzie znajdziesz wszystko! Dosłownie! Wszystko w jednym miejscu! Dwa, są totalnie pozytywni! 


TOP 3 książek, które przerobiłam w 2018
Tutaj również nie będzie miejsc. Właściwie - po co to komu?
• Przytulajka - będąc w jednej z popularnych księgarni zajrzałam do regału, w którym czekał sobie grzecznie egzemplarz Przytulajki. Wezmę! - pomyślałam. Książka zawiera trzynaście ciekawych opowieści, pisanych przez trzynastu różnych autorów. Opowieści nie tyczą się tylko psów, ale i innych zwierząt. Poza tym książka ta, jak sam tytuł wskazuje - mówi, że przy czytaniu warto wtulić się w ciepły kocyk i rozsiąść się na wygodnym fotelu.
• Damy polskiego imperium - historie prawdziwe. - książka oparta na historii Polski, więc niestety pewnie większość z was nie zaciekawi. Przez dłuższy czas wahałam się, czy aby na pewno ją tutaj umieścić. Mimo to - piszę tu o niej, przecież to moja topka, prawda? Książka opowiada o kobietach, które zasiadły na polskim tronie, w czasach średniowiecza. Jesteś zainteresowany dziejami niezastąpionej Jadwigii Kaliskiej, nieustraszonej Elżbiety Łokietkówny oraz pobożnej Jadwigi Andegaweńskiej? Jeśli tak - ta książka jest psiarzu, idealna właśnie dla ciebie.
• Dziennik Cwaniaczka - No to lecimy! - to książka Jeffa Kinneya, która opowiada o przygodach cwanego Grega Heffleya oraz jego rodziny, czyli glównie - starszego brata Rodricka, młodszego brata Mannego oraz rodziców. W egzemplarzu nie braknie humoru, więc jeśli masz gorsze dni - warto przeczytać!


TOP 3 psich firm, z których usługi skorzystałam w 2018
• Furkidz - kojarzycie Magdę i Dominika, którzy zajmują się wykonaniem świetnej jakości obróżek, szelek, adresówek i wszystkiego co każda psia matka, psu kupić powinna? Jeśli nie to konieczne zajrzyjcie do Furkidza, musicie ich poznać!
• Wolf od Wilderness - recenzowana przez nas i polecana wielokrotnie firma, zajmująca się produkcją tego co każdy pies w misce mieć powinien. Więc jeśli nie interesuje was sposób żywienia barf, koniecznie skorzystajcie z usług Wolfa!
• Belcando - świetna firma,  dla psich przyjacieli. Niebawem szykujemy dla was test, związany z produktami tej firmy - a dokładniej recenzje karmy mokrej. Jesteście ciekawi wyniku, czy też śledzicie nas regularnie na Instagramie i wiecie co sądzę o Belcando?


Podsumowując
Jednym słowem - mało się nie działo. Jeśli mam być szczera to nie mam bladego pojęcia jak podsumować ten post, uwierzcie - to wcale nie jest takie łatwe jak myślicie! Mam to na końcu języka!

Pokrótce - jestem w pełni zadowolona z dokonanych przeze mnie zmian, zrealizowanych i niezrealizowanych celów, smutków i innych takich. Z pewnością rok 2018, będzie dla mnie motywacja do dalszych zmian i dalszej pracy - a dla ciebie?
brak komentarze

Święta, święta i po świętach..
Świąteczna rzeczywistość dała nam się we znaki, już w listopadzie. Teraz zostało nam tylko oczekiwać na Wigilię, do której zostało tak niewiele czasu. Te kilka tygodni, które prawdopodobnie zlecą jak z bicza strzelił - skłaniają, bynajmniej moją osobowość do poważnych przemyśleń. Mimo
 to nie zapominam, jednak o przygotowaniach do tych szczególnych chwil.


Niebawem w salonie stanie gigantyczna choinka, którą raczej powinno się przyozdobić. Zawsze decydujemy się na żywą, ponieważ nadaje prawdziwy klimat świętom. Jeśli jednak - z jakiegoś prostego powodu nie możecie pozwolić sobie na żywą choinkę - dobra jest i ta sztuczna. Chociaż nie pachnie, tak jak ta prawdziwa...

A pod tym wyżej wspomnianym, świątecznym drzewkiem stanie paręnaście papierowych torebek, z niewiadomą zawartością - przynajmniej do pojawienia się przysłowiowej pierwszej gwiazdki.

Swoją drogą, w mojej rodzinie nigdy nie panował podobny zwyczaj - u nas prezenty przynosił Święty Mikołaj. Właściwie, jest tak po dziś dzień. 

A podczas tych, trwających w nieskończoność świątecznych przygotowań - ja, strudzona domowymi obowiązkami, piszę do was.

Święta - skojarzenia 
Z czym kojarzą wam się święta? Albo inaczej - co pierwsze przychodzi wam na myśl, gdy słyszycie słowo święta Bożego Narodzenia? 

Mi szczególnie te słowa kojarzą się z tradycją oraz rodzinnym ciepłem. Gdy wypowiadam, a w tym przypadku piszę słowo - święta, od razu wyobrażam sobie długaśny, obszerny  stół, zakryty wieloma wykwintnymi potrawami, prezentujacymi się wyśmienicie, na porcelanowych talerzach. A przy tym stole, na dosyć fikuśnie zdobionych krzesłach - siedzi wielopokoleniowa rodzina i prowadzi pogawędkę, na jakiś ciekawy temat.
Wszyscy są uśmiechnięci i zadowoleni, z tego że mogli się zobaczyć. 

W świecie rzeczywistym, są takie rodziny, gdzie ludzie, po prostu nie są przesadnie zachwyceni swoją obecnością. To naprawdę smutne. Psuje to ideę magicznej atmosfery świąt Bożego Narodzenia. Takie święta, nie sprawiałyby mi żadnej przyjemności - przeciwnie, przebywanie wśród takich zatrutych osobistości byłoby dla mnie nie małą karą.

Święta to czas, kiedy warto odłączyć się od mediów społecznościowych i spędzić czas z rodziną, bądź przyjaciółmi. 

Właściwie to można zrobić takie wyzwanie - dzień bez telefonu! Wiem, że jest już takie święto, ale dlaczego by nie zorganizować czegoś podobnego więcej niż raz w roku?

Tradycje bożonarodzeniowe
W tym podpunkcie, ściśle i na temat - bez zbędnego przedłużania, chociaż i to pewnie nie wypali. Nie oszukujmy się, przecież lubicie długie posty - prawda?

Każda rodzina ma własne tradycje, chociaż zazwyczaj są one ze sobą powiązane.

W mojej rodzinie, na przykład zbytnio nie odbiegamy od genezy świąt. Jak większość rodzin - kolację wigilijną zaczynamy wieczorem, początkowo łamiemy się opłatkiem życząc sobie, wszystkiego co najlepsze, a następnie wspólnie zasiadamy do stołu. Najzwyczajniej w świecie, na naszym stole ląduje idealnie wykonanych dwanaście potraw oraz jakieś minimalne dodatki, chociaż to już po zjedzeniu kilku głównych dań.

Chodzi mi tutaj o wszelakie słodkości, które wprawiają w zachwyt twarze najmłodszych członków naszej rodziny. Nie braknie również nieco zdrowszych przekąsek, na przykład takich jak - najróżniejsze owoce, sałatki, warzywa... Nie pogardzimy też smaczną herbatą i kompocikiem domowej roboty, ewentualnie kawą - chociaż tutaj mam na myśli resztę mojej rodziny, bowiem ja tego napoju nie zdzierżę. Sorry.

Prezenty 
Kolejną ideą grudniowych świąt, są nieodłącznie pakowane, w papierowe pudełka, pokryte kolorowym papierem - prezenty! Szczerze, powiedzcie czy jest tutaj ktoś taki - który na nie, nie czeka?

Osobiście, uważam że największą przyjemność sprawiłoby mi dostanie własnoręcznie wykonanej przez kogoś rzeczy. Jak, wspominałam już w którymś z postów - moja zastępowa Dominika (pozdrawiam, bo zapewne właśnie to czytasz) powiedziała mi jakiś czas temu, coś bardzo mądrego. Mianowicie, zapytana co robi, że jest lubiana przez środowisko odpowiedziała - zanim coś powiem, stawiam się w sytuacji mojego słuchacza, zastanawiam się jakbym ja się poczuła gdybym usłyszała to co właśnie chciałam powiedzieć.

Dlatego też, skoro chciałabym dostać coś własnoręcznie zrobionego - postanowiłam, że pewnie moja rodzina nie pogardzi czymś ode mnie. Tak więc, zabrałam się za wykonywanie świątecznych dekoracji na wigilijny stół. Udało mi się zrobić wiele rzeczy. Niżej wymienię kilka z nich.
• Wykonałam niebanalną ozdobę z pomarańczy. Tak, jak się domyślacie - oczywiście na cytrus nabiłam goździki. Racja, aczkolwiek napisałam wcześniej - niebanalną. Owszem! Niby ozdoba wydaje się bardzo przewidywalna, ale wyobraźcie sobie ile wzorów na takiej pomarańczy można wykonać! 
• Słoiczek na magiczne pastylki, które oddam babci. Do tego przyda się zwykły, niewielki słoiczek, pokrywka pasująca do słoika oraz szczypta wyobraźni. Nie, żebym chciała babcie faszerować jakimiś pastylkami - bo za ten element, posłużą nam najzwyklejsze w świecie, draże! Słoik przyozdabiamy wedle uznania, ale pamiętajmy że musimy zostawić miejsce na receptę, składniki oraz tym podobne.
• Kule do kąpieli. Wyjaśnijmy sobie jedno - znacie, którąś babcie, która nie miałaby ochoty zrelaksować się w wannie, przy pomocy kuli do kąpieli, która ma naprawdę wspaniałą moc? Nie, nie chodzi mi tu o starsze panie z prysznicem! Kule robiłam zgodnie z przepisem Red Lipstick Monster.

Moje dzieło. 

Niezwykłą przyjemność sprawiła mi również moja koleżanka - Emilka. 

Być może u was w szkole, również panuje podobny zwyczaj jak w mojej.
Otóż, pokrótce losujemy numerki i kupujemy za podaną kwotę prezent dla osoby, pod danym numerkiem. Emilka wylosowała właśnie mnie! Niezmiernie się z tego powodu cieszę, bo nawet dobrze się znamy. Poza tym większość klasy wiedziała, że obroża dla psa, z okazji Mikołajek z pewnością mnie usatysfakcjonuje.

Wracając do tematu, bo znowu zbyt od niego odbiegłam - koleżanka oprócz obroży z Furkidz, zrobiła mi własnoręcznie przepiękną kartkę świąteczną, z życzeniami w ciekawej formie, w środku. Aż się ciepło robi na sercu, gdy czyta się podobne rzeczy!

 Rękodzieło Emilki. 

Ja wylosowałam moją w miarę dobrą koleżankę z Drużyny Harcerskiej, mimo to zamieniłam się z jedną osobą, z mojej klasy i zostałam posiadaczką numerku 19, należącego do mojej przyjaciółki. 

Przy zakupie nie wykazałam się zbytnią kreatywnością, więc postawiłam na wyraziste, czerwone szelki, również pochodzące z Furkidz oraz dobre ciastka. Cóż, za 45 zł nic zbytnio fajnego się nie załatwi! Przyznaj, psiarzu!

Podsumowując
Święta to czas, który powinniśmy spędzić w rodzinnym gronie. Podczas wigilijnego spotkania, powinniśmy wykazać się kulturą i opanowaniem. Warto wykonać challenge, który polegać będzie na niekorzystaniu z mediów społecznościowych przez czas świąt. Według mnie najlepszym rozwiązaniem jest wykonanie prezenty samodzielnie, bo to najbardziej cieszy oko. Własnoręcznie zrobiona kartka lub coś innego, to naprawdę świetny pomysł na prezent!


brak komentarze
Nowsze Posty
Starsze Posty

CZEŚĆ!

CZEŚĆ!
Z tej strony Natalia i Peppa, czyli blogerka, książkoholiczka, miłośniczka fotografii, a przede wszystkim psiara i jej rudy pies. Jesteśmy dowodem, że nawet z kundelkiem da się osiągnąć wiele sukcesów oraz zyskać z niego świetnego kompana do odkrywania tajemnic codziennego życia!

INSTAGRAM

INSTAGRAM

NAJPOPULARNIEJSZE

  • Majowe Summa Summarum 2020 + polecajki
    Nieco męczące spacery wokół ciemnozielonych sosnowych igieł, po dłuższych i krótszych tatrzańskich szlakach, w towarzystwie kilkunastu znajo...
  • Październikowe Summa Summarum
    Październik. Z czym kojarzy wam się nazwa tego miesiąca? Wcielając się w pesymistycznego ducha, na myśl przychodzi mi jedynie deszcz, któ...
  • RECENZJA Trixie Dog Activity Clip Board - zabawka na inteligencje
    Ostatnia recenzja pojawiła się tutaj już jakiś czas temu, a mnie doszły słuchy, że znaczna część z was czeka na kolejną, więc oto ona....

SZUKAJ

KATEGORIE

#przemyślenia #summa summarum #podsumowania #praktyczny psiarz #cele #recenzje #blogowanie #polecajki #książki #kundelki #planowanie #podróż z psem #porozmawiajmy o... #problemy peppy #pytania czytelników #wady i zalety

ARCHIWUM

  • lipca 2020 (1)
  • czerwca 2020 (1)
  • kwietnia 2020 (2)
  • marca 2020 (2)
  • lutego 2020 (3)
  • stycznia 2020 (2)
  • grudnia 2019 (3)
  • listopada 2019 (4)
  • października 2019 (2)
  • września 2019 (4)
  • sierpnia 2019 (3)
  • lipca 2019 (4)
  • czerwca 2019 (5)
  • maja 2019 (4)
  • kwietnia 2019 (4)
  • marca 2019 (6)
  • lutego 2019 (5)
  • stycznia 2019 (4)
  • grudnia 2018 (4)
  • października 2018 (3)
  • lipca 2018 (1)
  • czerwca 2018 (2)

Created with by BeautyTemplates