Grudniowe Summa Summarum
Wpisy, pod tą nazwą będą tworzyły serię postów podsumowujących miesiące. Odkąd założyłam bloga, chciałam zająć się tworzeniem czegoś podobnego. I wreszcie się udało!
Z racji, że jest to post rozpoczynający serię - nie zdziwcie się nadmiarem teorii, z mojej strony. Oczywiście, możecie pominąć część posta - ale gwarantuje, że warto przeczytać całość. Wpis będzie podzielony na kilka nagłówków, aby było wam łatwiej znaleźć to czego szukacie. Może akurat coś trafi w wasze gusta i jeszcze tu wrócicie?
Seria będzie tworzona na bazie mojego bujownika, który będę prowadzić od przyszłego roku. Będzie to dla mnie niesamowitym ułatwieniem - wystarczy tylko ubrać w słowa, to co napisze w moim plannerze. Bo po co niepotrzebnie utrudniać sobie życie?
Kategorie
1. Grudniowe wpisy
2. Ja i Peppa
3. Psio - ludzkie gadżety
4. Media społecznościowe
5. Spojlery
Grudniowe wpisy
To zdecydowanie część, która najbardziej mi się podoba. Tak po prostu, bez powodu. Chociaż, może dlatego, że mogę podzielić się czymś totalnie odlotowym z kimś innym?
Zapewne wiecie o co chodzi w tym podpunkcie - ale i tak napiszę, na wszelki wypadek. A mianowicie, będą tutaj wpisy innych blogerów, godne polecenia. Co ważne, wszystkie będą pochodzić z miesiąca, który podsumowuje w danym poście.
Najlepiej wydane pieniądze w 2018 - post autorstwa Dominiki, z Pies do kwadratu. Wspominałam wam wielokrotnie, że niezwykle cenię sobie oryginalność, którą zdecydowanie spotkam na ich blogu. Wpis, o najlepiej wydanych pieniądzach jest świetną alternatywą do postów z serii - podsumowania roku.
Masz rację - czołówka bez B The Great, zdecydowanie nie zasługuje na to miano. Post co prawda sprzed roku, aczkolwiek z grudnia - no bo kto mówił, że wpisy mają pochodzić z tego roku?
Nowy rok, nowy początek - kolejne podsumowanie roku, również stworzone przez Zośkę. Ostatnio gustuję w klimatach podsumowujących cośtam, zupełnie z nieznanych mi przyczyn.
Święta, święta - ale co na prezent, dla twojego psa i dla ciebie? - wpis na blogu, którego dotąd nie znałam, ale uważam go za zupełnie adekwatny do posta. Może czas poszerzyć grono ulubionych blogów?
Psią szafa - to zdecydowanie bardzo ważny element życia każdego psiarza. Czyż nie? W tym wpisie zobaczycie szafę łaciatego, czyli Tobiasa oraz po części Dominiki. Każdego roku znajdujemy czas, przynajmniej, mam nadzieję, większość z was - na wiosenne porządki. Dlaczego by też, nie robić czegoś podobnego zimową porą?
Q&A na pół roku bloga - jest to zdecydowana odmiana, co do tego, co przychodzi mi czytać najczęściej. Szerokim łukiem omijam różnego typu recenzje oraz Q&A. Jednak tym razem było inaczej i śmiało powiem, że nie żałuję!
Must i (nie) must have - vukowe co nie co, o tym co wzbudza potrzebę posiadania oraz o manipulacji muskularnych panów, w białych koszulach, z podwiniętymi rękawami.
Plany na 2019 + projekt (prawie) 62 - łaciaty wpis (już trzeci w tym miesiącu, co zdecydowanie mi się podoba) poświęcony podsumowaniu bieżącego roku oraz Projektowi 62, który będziemy wspólnie promować. Masz wątpliwości co do tej akcji, albo przymierzasz się do wzięcia udziału, ale nie wiesz od czego zacząć? Napisz do nas!
Nowy rok, nowy początek - kolejne podsumowanie roku, również stworzone przez Zośkę. Ostatnio gustuję w klimatach podsumowujących cośtam, zupełnie z nieznanych mi przyczyn.
Święta, święta - ale co na prezent, dla twojego psa i dla ciebie? - wpis na blogu, którego dotąd nie znałam, ale uważam go za zupełnie adekwatny do posta. Może czas poszerzyć grono ulubionych blogów?
Psią szafa - to zdecydowanie bardzo ważny element życia każdego psiarza. Czyż nie? W tym wpisie zobaczycie szafę łaciatego, czyli Tobiasa oraz po części Dominiki. Każdego roku znajdujemy czas, przynajmniej, mam nadzieję, większość z was - na wiosenne porządki. Dlaczego by też, nie robić czegoś podobnego zimową porą?
Q&A na pół roku bloga - jest to zdecydowana odmiana, co do tego, co przychodzi mi czytać najczęściej. Szerokim łukiem omijam różnego typu recenzje oraz Q&A. Jednak tym razem było inaczej i śmiało powiem, że nie żałuję!
Must i (nie) must have - vukowe co nie co, o tym co wzbudza potrzebę posiadania oraz o manipulacji muskularnych panów, w białych koszulach, z podwiniętymi rękawami.
Plany na 2019 + projekt (prawie) 62 - łaciaty wpis (już trzeci w tym miesiącu, co zdecydowanie mi się podoba) poświęcony podsumowaniu bieżącego roku oraz Projektowi 62, który będziemy wspólnie promować. Masz wątpliwości co do tej akcji, albo przymierzasz się do wzięcia udziału, ale nie wiesz od czego zacząć? Napisz do nas!
Ja i Peppa
Ten duet jest czasem statystycznym niewypałem. Kto jakże mądry, podpowiedział mi, że pekińczyk będzie idealnym psem, do wszystkiego co mi się zamarzy? Uwierzcie nie jest i nie przesadzam! Chociaż nie mogę też narzekać, bo Peppa stara się jak może, a przynajmniej stwarza takie wrażenie.
Chociażby w minimalnym stopniu dysponuje inteligencją, skoro jest na tyle mądra, aby w jej malutkiej główce zrodził się ten szatański plan. Ale zauważyłam, że chyba zna mnie na wylot, a w szczególności moje zachowania. Podzielę się z wami taką historią, która miejsce miała jakoś na początku grudnia, więc jest jeszcze stosunkowo świeża.
A zaczęło się niewinnie. Uradowana nowym elementem psiej garderoby, o którym mowa będzie w dalszej części posta, założyłam go na psa lub odwrotnie. Chyba Peppa nie bardzo zrozumiała co się dzieje, więc dzielnie poddała się zmianie wizerunku. Jestem dumna. Idę więc z psem na spacer, aby zrobić szpan na ulicy. Spacerując po wiejskim chodniczku, w błogiej nieświadomości spuszczam psa ze smyczy. Oczywiście, w razie potrzeby dysponuje kwotą 5000 zł, za łamanie prawa - prowadzenie psa rasy agresywnej, bez zabezpieczenia, przed atakiem.
Niech mój czyn będzie nagrodą, za dobre zachowanie ostatnimi czasy. Na moment wchodzę, do domu - przecież dom jest ogrodzony, na luzie! Minutę, maksymalnie dwie mnie nie było. Pies zwiał. Ehe, pewnie chciała pochwalić się obrożą, swoim psim sąsiadom. Taki humorystyczny element. Ha, ha, ha - minuta, na fale śmiechu i radości.
Jeśli zdążyłeś już się naśmiać to wracaj do posta. Kontynuujmy - kilkanaście minut nawoływania, wraz z moją kochaną rodzicielką poskutkowało. Pies jest.
I tu jest to, co chciałam wam powiedzieć, więc czytajcie ze zrozumieniem.
Mianowicie Peppa pobiegła nie do mnie, a do mojej mamy, która nie dąży jej zbytnią sympatią, chociaż lekko przesadzam. Tak źle nie jest. Jednak wracając do naszej historyjki, pies podbiegł nie do mnie, aby uodpornić się na wszelkiego rodzaju treści niedozwolone, skierowane w jej kierunku. Ale i tak, że tak się wyrażę, niezbyt na miejscu - tak zwanego, przez młodsze pokolenie, owalu nie było.
Cóż więcej na ten psio - mój temat, mogę rzec? Co do treningów, chociaż chyba nie mogę skorzystać z tego określenia, bo trening z pekińczykiem - to nie brzmi najlepiej, nie mówiąc już o realizacji tego sformułowania... Zacznijmy, więc inaczej.
Apropos niekończącej się gonitwy, za psem, który wcale tak szybko się nie męczy - można powiedzieć chyba tylko tyle, że na razie spoczywamy na laurach i w kółko klepiemy te komendy, które Peppa już umie. W końcu, zanim zaczniemy coś nowego, musimy opanować to stare do perfekcji! Czyż nie?
Jeśli chodzi o mnie, bo ja też zaliczam się do rubryki - ja i Peppa, to mam się całkiem nieźle. Specjalnie nie narzekam na swój los, mimo przymusowo częstej gry na znienawidzonym, przeze mnie instrumencie - flecie. No cóż, skoro przykładam wszelkie starania, co do jak najwyższej średniej - muszę myśleć też o takich przedmiotach jak muzyka (wzdech).
Muzyka to przedmiot zaliczany, przez większość szkolnej populacji do przedmiotów mniej ważnych (w czołówce razem z plastyką).
A teraz, czyli w momencie, gdy publikuje ten post - siedzę sobie na wygodnym fotelu, przy biurku w towarzystwie mojego nieludzkiego przyjaciela, laptopa i jak najmniej intensywnie spędzam dnie. Skoro nie muszę chodzić do szkoły to mam sporo czasu wolnego, co przekłada się na posty. Ale to raczej dobrze, prawda?
Nowo nabyte psie i ludzkie gadżety
Wigilia, mikołajki - czyli logiczne, że czas świąteczny, wiąże się z kupnem prezentów. Chociaż, jak już mówiłam, wróć, pisałam - ja jestem zwolennikiem prezentów własnoręcznie zrobionych. Ale powiedzcie sami, czy takie beztalencie jak ja, zrobi chociaż odrobinę ładną obroże dla psa?
Wigilia, mikołajki - czyli logiczne, że czas świąteczny, wiąże się z kupnem prezentów. Chociaż, jak już mówiłam, wróć, pisałam - ja jestem zwolennikiem prezentów własnoręcznie zrobionych. Ale powiedzcie sami, czy takie beztalencie jak ja, zrobi chociaż odrobinę ładną obroże dla psa?
Tak, owszem - zaopatrzyłam się w obroże dla psa - wróć! W dwie obroże! Właściwie to jedną dostałam od mojej koleżanki (pozdrawiam, przecież wiem, że nie obcy jest ci klimat naszego kundelkowego bloga), natomiast drugą kupiłam sobie, a raczej Peppie sama.
Obie obroże pochodzą ze znakomitej serii Workout, którą spokojnie mogę wam polecić. Zaletą asortymentu z owym przydomkiem jest spora wytrzymałość i brudoodporność, co w naszym przypadku jest niezbędnymi cechami obroży. Na obydwu produktach wybrałam zatrzask plastikowy. I powiem, że tu się zdziwiłam. Zawsze zatrzask plastikowy postrzegałam jako ten gorszy, teraz jednak przekonałam się, że było to błędne stwierdzenie i zupełnie nie na miejscu.
Dotychczas cieszyliśmy się zapięciem, ochrzconym jako martingale i nie byłam zachwycona. Spotkałam się z problemami, ze zdejmowaniem. Nie było to również przywilejem dla samego psa. Magda i Dominik, z Furkidz'a jak najbardziej przykładają się do jakości własnoręcznie robionych przez siebie produktów. Od jakiegoś czasu skromnie śledzę sobie ich poczynania i śmiało powiem, że asortyment ich sklepu nie należy do skromnych. Ceny również są na poziomie, a to już jest coś!
Jedna obroża, w której posiadanie weszła Peppa jest przedstawicielką wzoru Fantasty Plant (Fantastyczna Roślina), natomiast jej przyjaciółka - Singing in the rain (Śpiew w deszczu). Szczerze to polecam obie - właściwie to różnią się jedynie wzorem, bo zatrzask taki sam, seria też. A teraz o zgrozo, cena. Za taką obroże, zapłaciłam (tylko) trzydzieści jeden złotych.
W grudniu udało nam się wygrać nagrodę niespodziankę, w konkursie Belcando Polska. Po kilku dniach przyszła do nas paczka, w której mieściły się:
- trzy opakowania karmy mokrej - jedna puszka, 400 gramowa, pozostałe to saszetki, 150 gram oraz 300 gram (o ile mnie pamięć nie myli).
- kubeczki do odmierzania karmy, sztuk dwa.
- dwie ulotki - jedna z produktami Belcando, natomiast druga o żywieniu psów.
- trzy opakowania karmy mokrej - jedna puszka, 400 gramowa, pozostałe to saszetki, 150 gram oraz 300 gram (o ile mnie pamięć nie myli).
- kubeczki do odmierzania karmy, sztuk dwa.
- dwie ulotki - jedna z produktami Belcando, natomiast druga o żywieniu psów.
Naprawdę jestem zachwycona z tych produktów, bo nie dość, że mają totalnie odjechany skład - to były jeszcze idealnie opakowane, bez szans na jakiekolwiek zniszczenia. Pomijając już fakt, że wygrałyśmy nagrodę, za trzecie miejsce. Gdybym ja pakowała takie nagrody to zdecydowanie nie wysłałabym aż tylu rzeczy. Sorry.
Wigilia bez prezentów nie może zasługiwać na to miano. Nie żebym, jakoś specjalnie czekała na te podarunki, chociaż takowymi nie pogardzę. A tym roku, dostałam:
• Najwspanialszy bujownik, od ogarniam się. Już go lubię. Ma świetne, dosyć sztywne, białe kartki, w jasno szare kropki.
• Cienkopisy Faber Castell'a. Popadli w moje gusta - nie prześwitują, mają świetne kolory i ładnie piszą.
• Żelki (właśnie je zjadłam) i jakieś tam inne słodycze, które nie zakończyły jeszcze swojego żywota. Czas ich, jest jednak bliski.
• Książkę - Pies na diecie BARF (dostaniecie ją np. tutaj). Od wczoraj, tkwie na 23 stronie. Ale bardzo mnie ta literatura zaciekawiła i serdecznie polecam. Apropos barfa - mój pies tego nie je, bo kundelkowa nie zje surowego mięsa. Peszek.
• Plaskaty kalendarz. Jak się pewnie domyślacie, to powstał on, dzięki miłości do plaskatych pyszczków. Szczerze powiedziawszy, to nie mam bladego pojęcia, czy kalendarz jest nadal dostępny. Zajrzyjcie na allegro.
• Najwspanialszy bujownik, od ogarniam się. Już go lubię. Ma świetne, dosyć sztywne, białe kartki, w jasno szare kropki.
• Cienkopisy Faber Castell'a. Popadli w moje gusta - nie prześwitują, mają świetne kolory i ładnie piszą.
• Żelki (właśnie je zjadłam) i jakieś tam inne słodycze, które nie zakończyły jeszcze swojego żywota. Czas ich, jest jednak bliski.
• Książkę - Pies na diecie BARF (dostaniecie ją np. tutaj). Od wczoraj, tkwie na 23 stronie. Ale bardzo mnie ta literatura zaciekawiła i serdecznie polecam. Apropos barfa - mój pies tego nie je, bo kundelkowa nie zje surowego mięsa. Peszek.
• Plaskaty kalendarz. Jak się pewnie domyślacie, to powstał on, dzięki miłości do plaskatych pyszczków. Szczerze powiedziawszy, to nie mam bladego pojęcia, czy kalendarz jest nadal dostępny. Zajrzyjcie na allegro.
Mój pies też dostała kilka rzeczy, chociaż połowa z nich już jest w śmietniku. Liczą się chęci, moje dobre chęci... Określijmy, więc to tak - jeszcze wczoraj mój pies bawił się:
• Matą węchową mojej własnej roboty. Już nie żyje.
• Zabawką na smakołyki, alá kula smakula. Tyle, że to nie jest w kształcie kuli, a kwadratu. Polega to na tym, że do środka wkłada się smakołyki, a pies ma za zadanie je wydostać. Doczepiłam do tego rączki, żeby można było się fajniej bawić.
• Smakołyki Wolf of Wilderness (do rip'niętej maty węchowej).
• Zabawką na smakołyki, alá kula smakula. Tyle, że to nie jest w kształcie kuli, a kwadratu. Polega to na tym, że do środka wkłada się smakołyki, a pies ma za zadanie je wydostać. Doczepiłam do tego rączki, żeby można było się fajniej bawić.
• Smakołyki Wolf of Wilderness (do rip'niętej maty węchowej).
Nasze media społecznościowe
W grudniu ostro wzięłam się za bloga, łącznie z dzisiejszym postem - przez cały miesiąc opublikowałam, aż cztery wpisy! Aż!
Do tego na Instargamie wybiło nam 80 obserwujących, z czego jestem wielce uradowana. Chyba na Fanpage jest nas najmniej, co niezbyt zasługuje na pochwałę. Cóż, życie.
Spojlery
W styczniu spodziewajcie się jednego wpisu, z Projektu 62, prawdopodobnie czegoś o moim bujo oraz, rzecz jasna, styczniowego Summa Summarum.
Powiem, że trochę się zdziwiłam, że post podsumowujący rok zajął mi około 7500 słów, natomiast ten, aż - 10000 wyrazów. Trzymajmy się tego, że ten wpis jest bardziej dokładny. Prawda?
2 komentarze
Super się czyta! W szoku jestem, że polecasz aż tyle moich wpisów, dziękuję ❤️ A Odchamiaj się z psem jest świetne, tak samo ich Instagram ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Nawet gdybym nie chciala (a zapewniam, że chce), to byłoby to poniekąd moim obowiązkiem, gdyż przeczytałam te wpisy.
OdpowiedzUsuńZ chęcią zaglądnę na ich Instagrama, skoro mówisz, że są fajni!
Pozdrawiam, wesołych świąt!
Dla każdego internetowego twórcy komentarze są motywacją do dalszego działania, dlatego jeśli chcecie zakomunikować mi, że robię coś dobrze napiszcie mi kilka słów!