FacebookInstagram

Welcome to the bark side

  • Główna
  • Natalia
  • Peppa
  • Współpraca
  • Kontakt


Luty to bez wątpienia miesiąc błogiego lenistwa. Tak - mam, a raczej miałam ferie zimowe. No i walentynki. To ten dzień w roku, który nieustanie mrozi mi krew w żyłach. Słodkie serduszka i nieubłaganie krążące po każdym zakątku internetu - zdjęcia zakochanych człowieczków, to nie jest coś co uwielbiam. Wręcz przeciwnie. 

Może ja jeszcze nie dorosłam aby zachwycać się płcią przeciwną (zwaną przeze mnie jako - płeć brzydka). Ale walentynki nigdy nie będą świętem, przeze mnie lubianym. W ten, jakże magiczny czas (proszę wyczuć ironię) siedzę sobie spokojnie w domciu. Bo przecież mam ferie. Obdarowuje się prezentami tylko z najbliższymi. I dobrze mi z tym. Chociaż jeśli miałabym być szczera, to oni bardziej obdarowują mnie. Ale specjalnie nie sprawia mi to problemów. Myślcie co chcecie. 
Poza tym - luty to miesiąc, który zakańcza moje tegoroczne ferie zimowe. Koniec lenistwa, czas brać się do roboty. Nie specjalnie darze powrót do szkoły, po dwóch tygodniach wolnego. Człowiek zdąży się odzwyczaić od wszystkiego, aż tu nagle jeden, natrętny poniedziałkowy budzik wszystko zepsuje. Ach, szkolne uroki.  Ano i wypadałoby jeszcze wspomnieć, że w szkole będzie w najlepszym wypadku temperatura na plusie. Bo jaki jest, kurcze sens ogrzewania placówki edukacyjnej, kiedy nikt do niej nie chodzi? 

Ponadto koniec lutego to znak, że edycja noworoczna Projektu 62 dobiega końca. Nie wiem jeszcze jak mi poszło, bo nie znalazłam jeszcze czasu na podsumowanie akcji. Ale niedługo się za to wezmę i postaram się nie przynudzać, bo z własnego doświadczenia wiem, że wpisy o Projekcie nie są tym, co tygryski lubią najbardziej. 

Wpisy godne uwagi 

Bezapelacyjnie przejdziemy do dalszej części wpisu, bo nie widzę sensu zbędnego przeciągania. A zawsze gdzieś na końcu ciemnego tunelu dostrzegałam takie zielone światło, mówiące abym pisała jeszcze dłużej niż zawsze. 
Psia szafa  - wpis pochodzący jeszcze z końcówki stycznia, ale bardzo zacny i godny polecenia. Cóż rzec więcej? Weronika gustuję w mniej więcej takiej kolorystyce jak ja, jeżeli chodzi o akcesoria dla swoich psich potomków. 
Ubranie dla psa  - notatka obalająca stereotypowy mit o tym, że pies noszący ubranie się męczy. Cieszy mnie jasność tego wpisu. Swoją drogą to kolejny nowy blog, warty uwagi. 
Psie internety - styczeń - dawno nie widziałam czegoś tak spektakularnego. W dodatku blog prowadzi facet. Nigdy nie gustowałam w tego typu wpisach, ale dzisiaj mój umysł się zmiękczył. Szacun dla właściciela bloga! 
Hodowla psów - od jakiegoś czasu śledzę poczynania tych Corgi i ich właścicieli. Jakimś cudownym cudem, ich żaden wpis nie pojawił się jeszcze w tej tabeli. Naprawdę nie znam tego niecnego powodu. Ale Corgi są super! I tego nie zmienisz. 
Zima z psem - naucz się na naszych błędach - wpis Magdy, na temat jej błędów, przy wyborze tras. Jest tam również powiedziane kilka słów, o tym czego przestrzegać się w górach, zimową porą. Mi na razie się nie przyda, ale może komuś z was... 
Mój pies ma problem, a może jednak ja?  -jak zwykle mądrze. Zosia tłumaczy, że nie warto stać w miejscu, z naszymi problemami. Czas ruszyć tyłek z fotela i zacząć działać! 
Q&A tematyczne - Ja i blog  - Zosiny Q&A z okazji drugiej rocznicy powstania bloga. Nawet nie wiecie jakie to miłe uczucie, gdy ktoś odpowiada na twoje pytania! Mam nadzieję, że i ja kiedyś będę mogła świętować drugie urodziny swojego miejsca w sieci. 
Zniszcz go!  - notatka o nienawiści, którą w dzisiejszym świecie szerzy tyle osób. Dominika wspaniale pokazała, że nie daje to nam żadnych korzyści, a krzywdzi inne osoby. Szacun!
Lutownik - podsumowanie miesiąca według Smells Like Adventure. Zachwycił mnie ten ładny kolorek bodajże smyczy oraz napisu, na pierwszym zdjęciu wpisu. No i treść również owocna! 
Strach przed zmianą i inne kryzysy - tutaj swieżutki wpis Zośki, o zmianach, przed których nadejściem, naszym nieodłącznym elementem życia staję się - strach. Znacie to? Jeśli tak, zajrzyjcie aby dowiedzieć się - jak sobie z tym radzić.

  Bark Side 

Niby wpisów było sporo, jednak były często - gęsto, a pod koniec miesiąca nie było wcale. A to jest to czego naprawdę nie lubię i staram się wystrzegać. Notatka, która wzbudziła w was duże zainteresowanie w tym miesiącu, nosiła tytuł - Pies na myszy. Co ciekawe jednak, nikt nie napisał pod nią żadnego komentarza, a pod kolejnymi dwoma postami - razem było ich aż cztery. Statystyki nie są dla mnie specjalnie ważne, ale z miłą chęcią spoglądam i odpowiadam na wasze komentarze. Cieszy mnie fakt, że podoba wam się to co piszę! 
Miesiąc zamykamy magiczną liczbą pięciu wpisów, co czyni (jak na razie) - luty miesiącem, w którym byłam najbardziej aktywna ma blogu. Co myślicie o powtórce z rozrywki? 

A propòs Instagrama to chłop miewa się zacnie, nie mniej jednak z powodu mojej choroby, końcówką miesiąca byłam mniej aktywna. Podobna sytuacja tyczy się nijakiego Fanpage.

Ja i Peppa

Obie mamy się nadzwyczaj dobrze. Kiedy jakoś na początku tego miesiąca podjechałam do niej, aby sprawdzić jak się ma - okazało się, że umiejętność chodzenia na smyczy ma opanowaną, bardziej niż kiedykolwiek. Nie wiem jak to się stało, ale nie narzekam. 

Jak wiecie, bo podkreślałam to często w lutowych wpisach, drugi miesiąc 2019 roku, owocuje w niezbyt dobre warunki do uprawiania jakichkolwiek sportów. Dlatego w tym kierunku nie poczyniłam za dużo. Nadal pracujemy nad przywołaniem, ale idzie to nam straszliwie opornie. Zauważyłam też, że dziecko pochodzi do mnie tylko o wyłącznie, jeśli zegnę swe niepozorne kolana (które często, jak się okazuje są męczone czymś tam, zwanym fachowo - zakwasami). Jeśli stoję nie ma szans, a przynajmniej na razie, abyśmy się spotkały. Dzikusowi udało się również zwiać, a to wszystko przez fakt, że chciałam jej zrobić fajne zdjęcie, jak ładnie prosi, lub jak wolicie - susłuję. Nie mniej jednak, chytry lisek wyszedł z mego pieska i popędził, jednocześnie traktując ze zniewagą swoją ofiarę (czytaj: mnie). Jednak po dłuższym robieniu z siebie kretynki, lub gorzej i darciu się w stronę powietrza - Peppa, które przecież nazywa się powietrze, a nie Peppa (to miało być śmieszne, czasem nie wychodzi - wybaczcie), mój pies postanowił uraczyć mnie swą obecnością, po kilkunastu minutach nawoływania. Dzięki Ci piesku! Takie zdzieranie gardła zaowocowało we mnie chorobę, zwaną grypą. Znacie to uczucie, kiedy cały dzień leżycie w łóżku, wśród licznych syropów, tabletek i zasmarkanych chusteczek?
W ten też sposób kończy się mój luty. I ferie, które niby miały trwać dwa tygodnie, a upłynęły mi w mgnieniu oka. Ale pewnie sami wiecie, to co dobre szybko się kończy. Niestety.
brak komentarze
Powyższe zdjęcie kocham nad życie! :D 

Zamiast słów - To tylko pies, równie dobrze mogłabym pokusić się o wyrażenie - Nie pomagaj mu. To tylko człowiek. To on niszczy to co nie powinno nigdy ulec usterce. To on czasami perfidnie psuje czyjś cały świat. I nie robi sobie z tego, naprawdę nic. 
Gdybym użyła owego stwierdzenia, najpewniej nie pisałabym teraz do was, a wpatrywała się w stopy Lady Proximy, na odludnej Korelli, namiętnie je całując. Ale przejdźmy zwinnie do kolejnej części dzisiejszej notatki. 

Ten tylko pies też ma uczucia. 
Ten tylko pies również ma serce i skrycie chce żeby biło ono jak najdłużej. 
Ten tylko pies powinien być traktowany jak pełnoprawny członek rodziny. 
Ten tylko pies żyje około szesnastu lat, a więc uczyń ten czas jak najlepszy. Przez ten czas on będzie ci wierny. Mimo wszystko. Ten tylko pies kocha cię całym swoim sercem i byłby w stanie zrobić dla ciebie zaskakująco wiele. I nie ważne dla niego jest to jak wyglądasz, ani gdzie pracujesz, czy kto cię urodził. 
Tylko pies również zasługuje na miłość, bez względu na swoje pochodzenie, wygląd i tak w błogą nieskończoność. Tak jak my ludzie. Bo powinien być traktowany na równi. 

Rzeczywistość

Tymczasem żyje w świecie, gdzie zwierzęta są traktowane gorzej niż ludzie. Wróć - o stokroć gorzej! Nie wiem, czy wolałabym spędzić całe swoje życie na odległej Korelli, czy też skrócić jakieś zwierzę o głowę. Głowę, przepełnioną miłością do człowieka, nie zawsze wyrażaną w taki sposób, jakbyśmy chcieli. Agresja (bo nie sposób, o takowej, dzisiaj nie wspomnieć), jaką przejawia dany pies, pojawiła się w większości przypadków, przy interwencji, tak zwanego - fachowo, człowieka. Bo jak ma się zachowywać zwierz, który kiedyś tam przeżywał niezbyt pozytywną sytuację z udziałem przedstawiciela rasy ludzkiej? 

Często dopuszczamy się karygodnych czynów, tłumacząc się najróżniejszymi rzeczami. Od zwyczajnego (a raczej nie zwyczajnego) braku panowania nad sobą do nieuzasadnionego, bestialskiego ataku na, zazwyczaj bezbronne - zwierzę. Ale na czyjąś krzywdę nie ma wytłumaczenia. Można się co jedynie, starać poprawić. Ludzie nie zasługują lub zwyczajnie mają duży problem, ze zrozumieniem, że ktoś (nie daj Boże, coś!), a dokładniej pies, obdarza ich swoim uczuciem, które często okazuje się o wiele cenniejsze niż przyjaźń człowieka. Mam nadzieję, że któryś sami się o tym przekonacie. A przede wszystkim docenicie psią miłość i oddanie. 

Ten tylko pies zawsze będzie moim przyjacielem i za skarby świata nie zrobię my krzywdy. I Tobie radzę to samo, psiarzu.   
PS. Żeby nie było - nie mam nic do ludzi, ale chciałabym zaznaczyć, że niektórzy zachowują się w sposób istnie żenujący. Nie mam nic do ludzi, bo w głębi serca, cichutko wierzę, że ludzie kiedyś się zmienią. I wszystko będzie na miejscu.
2 komentarze
Zauważam ostre postępy w mojej fotografii. Cykam o wiele lepiej niż rok temu. Teraz tylko czekać na aparat. 

Luty to miesiąc, który podobnie jak miesiące jesieni, owocuje obecnością wielkiej chlapy, na dworze. Ale co robić podczas takich spacerów? No i o tym w dzisiejszym poście. 

Od jakiegoś czasu zaczęłam się namiętnie zastanawiać, czy ja aby ją pewno wyprowadzam moje psisko na spacery w sposób pożądany. Na sobotnim Insta Story opowiadałam o tym, a teraz chciałabym zebrać moje wszystkie myśli na ten temat do kupy. Wiecie, Stories wygasa, a wpisy nie znikają. 
Jestem wielkim przeciwnikiem, wychodzenia z psem, tylko po to, aby dzieciak załatwił swoje sprawy. I do domu. Ewentualnie, w gratisie dokończymy spacer, wkoło bloku. Taki to dobry ze mnie opiekun. 
A po co mu więcej? To tylko pies. Hello. Przejrzyj na oczy. 
Nie mam czasu, zaraz spóźnię się z do pracy. 
Daj mi spokój. Nie widzisz, że jest szczęśliwy? Wiem co dla niego dobre. 
Mógł trafić gorzej. Bo ja znam takich, co nawet tyle nie spacerują. 
Ale mi ta nowa sąsiadka mówiła, że tyle wystarczy. 
Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać, gdy słyszę podobne deklarację. Ale gwarantuje wam, że usłyszycie je conajmniej raz w życiu. Reagujcie. Inaczej nic na to nie zaradzisz, psiarzu. A takie bakteryjne osobistości będą dalej szerzyć swe idee, o kolejne i kolejne osoby. A one ślepo będą wsłuchiwać się w ich słowa. No i będą tak robić. Ale wspólnie możemy to zmienić. A przynajmniej staram się w to uwierzyć. 

Spacer to czas kiedy wspólnie, czyli ty i pies, bądź psy - budujecie relacje. Podczas takich wędrówek wasz zwierz neutralizuje swoje skromne, psiarskie potrzeby. Nie ma reguły ile pies powinien spędzać na spacerze, ale nie oszukujmy się. Wszyscy wiemy, że jedno kółko wkoło bloku, kilka razy dziennie nie wystarczy. Przyda się conajmniej jeden dłuższy spacer. No i trzeba zmieniać trasy. Chyba nikt by nie chciał, poruszać się cały czas, kilka razy dziennie po jednym i tym samym miejscu. A przynajmniej mi by się to nie uśmiechało. Warto znaleźć sobie takie miejsce, gdzie chodzi mało ludzi i wiesz, że jesteście tam bezpieczni. Może nawet od czasu do czasu, uda Ci się spuścić swoje dziecię? Pamiętaj, że zanim to się stanie powinieneś znać zachowania psa. A w budowie zaufania, pomagają właśnie spacery. Ha! 

Ale jak sprawić, żeby te wędrówki były jeszcze ciekawsze? 

Zmiana trasy - nowe zapachy, bodźce i tak w nieskończoność. Pamiętaj, tylko żeby wcześniej to dokładnie przemyśleć i zwrócić uwagę na różne przeciwności losu.
Sporty - nosework, obedience, aglity... Tego jest naprawdę dużo i każdy może znaleźć coś dla siebie. Może kiedyś osiągnięcie nawet tak wysoki poziom, aby uczestniczyć w jakiś tam zawodach? 
Sztuczki - to raczej banał, ale mimo istnienia tego faktu, zdecydowałam się o tym wspomnieć. Sztuczek jest naprawdę bardzo dużo i większość jest bardzo prosta w nauce. 
Zabawki na inteligencję - nie są jakoś przesadnie drogie, ale łatwo też wykonać je samemu. Wystarczy tylko chcieć. 
Spacery grupowe - to coś najwspanialszego na świecie, o ile wasz pies postanowi zaakceptować swoich pobratymców. Ja niestety nie cieszę się tym szczęściem, ale pracujemy - jak zdążyłam już wielokrotnie powtórzyć. Poza tym gdy mieszkasz na, tak zwanym - zapupiu, nie licz na znajomości.
Wąchanie - niby niepozorne zatrzymywanie się na wepchanie psiego nosa, w to i owo, ale dzieciak będzie wam wdzięczny. Poświęćcie na to o wiele więcej czasu, niż macie w zwyczaju. Możecie też zakopać smakołyki pod śniegiem, aby pies mógł uaktywnić swój nochal i z radością je znaleźć (i zeżreć po drodze). 
Zaprzęg - jeżeli jesteście właścicielami sanek i szelek dla psa, zwanymi sledami i kilku innych rzeczy, możecie sprawić, że wasz podopieczny, niczym muskularny amstaff, pociągnie sanki, wraz z wami. I czego tu chcieć więcej? 
Pamiętaj, jednak że wymaga to uprzedniego przygotowania. 
Aportowanie - macie fajną piłkę, dla psa? To świetnie się składa! Możecie zabrać ją na spacer i porzucać psu. Powinien być szczęśliwy. 
Swoboda - jeśli na codzień wychodzicie z domu, na załóżmy - smyczy metrowej, zróbcie wyjątek! Tym razem pokuście się o coś dłuższego, ale pamiętajcie, żeby było to również wygodne dla was. Chyba nie muszę przypominać, że musicie mieć nad psem całkowitą kontrolę. 
Jedzonko - zabierzcie ze sobą na spacer smakołyki. Dużo smakołyków. Pozwólcie psu się wysilić i zdobyć je w jakiś kreatywny sposób. Puśćcie wodze fantazji!
Tropienie - przed spacerem przygotujcie psu trasę. Porozrzucajcie smakołyki, zabawki - co tylko chcecie! Postarajcie się stworzyć coś nietuzinkowego. 
Szarpak - możecie go zrobić własnoręcznie, albo kupić za śmieszny hajs. W każdym razie wielu psom sprawia radość. Chociaż trzeba też pamiętać, że nie każdy zwierz ma do tego odpowiednie predyspozycje. 

Pamiętajcie, aby przed opuszczeniem swego królestwa, zwanego powszechnie domem - posmarować swojemu zwierzowi, łapska kremem na opuszki łap. Jest to ważne, gdyż sól, wysypywana na chodniku może podrażniać wrażliwe psie łapki.
brak komentarze
Zauważyłam, iż nazwa wieje specyficznym smrodem, jednak mam nadzieję, że odzwierciedla chociażby w znikomej części, dzisiejszą notatkę. Oby. 

Każdy zwierz ma jakieś znaczące predyspozycje. Coś w czym jest dobry i został do tego stworzony. A przynajmniej tak się przyjęło. Bo tak mówimy my - ludzie. Ludzie, czyli najważniejsze i najwspanialsze istoty na tym świecie. Nie daj Boże, nie wątpię w to, jednak czasami namiętnie zastanawiam się, czy niektórzy o tym nie zapominają. 

A to będzie drugi wpis z naszej lutowej serii. Lutowej? Lucinej? Jedna kość. Może macie inne pomysły na to określenie, bo w mym, nad wymiar często przegrzewającym się mózgu - brak weny twórczej. Mam skrytą nadzieję, że wy nie przeżywacie podobnego kryzysu. Wpis ma na celu ukazanie, że każdy ma swoją naturę i należy to uszanować. Tego za Chiny, nie zmienimy. Decydując się na zwierzę musimy się liczyć, z tym że, z psa pasterskiego nie zrobimy zwierza do robienia niczego. Swoją drogą, da się robić nic? Na jakieś (anty, bardzo anty) psiarskiej grupie była ostatnio dyskusja, w podobnych klimatach. Tyczy się to również tego, że niezmiennie pies wywodzi się od wilka i karma nie jest dla niego naturalnym pokarmem. Gdyby tak me zacne piesie, mogło kiedyś skonsumować diety BARF - byłabym, najszczerzej, najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Naprawdę!

Jednak pani pies nie uraczy, wsadzeniem czegoś przed uprzednim ugotowaniem bądź przetworzeniem do swego zacnego pyszczka, zatem to marzenie możemy bezzwłocznie zakwalifikować do kategorii - niewykonalnych. Chociaż wychodzę z założenia, iż każde marzenie jest wykonalne wystarczy tylko odrobina chęci. 

Psia część wpisu
Przykładowo pekińczyki były dawniej czczone przez ludzi, pod pretekstem legendarnego pieska Fo. Był to znak potęgi właściciela. Psiska te ponoć wypędzały złe duchy i sprawiały, że ich właściciele mogli czuć się bezpiecznie. A nie mówiłam, że mój pies to prawdziwa bestia stróżująca? Mało tego mogę czuć się wyróżniona i nadzwyczaj uprzywilejowana, gdyż dawien dawna (a dokładniej jakieś cztery tysiące lat temu) - hodowlą pekińczyków mogli zajmować się tylko i wyłącznie cesarze Chin. Gdyby kiedyś, nie daj Boże, przyszło ci na myśl aby sprawić sobie takiego psa, w dosyć chaotycznie sposób, a mianowicie poprzez kradzież - jeśli nakryto by cię na gorącym uczynku, groziłaby ci kara śmierci, drogi psiarzu. 

Jak możesz zauważyć lub zwyczajnie się domyślić, były to psy stworzone do życia w najznakomitszych i najbogatszych pałacach, wśród licznej służby. Sam Budda, którego szczerze powiedziawszy nie uważam za wielką osobistość (nie wdrażajmy się w ten zupełnie nieistotny temat) otaczał się pekińczykami. Już tłumaczę dlaczego. Men czuł się wtenczas bezpiecznie, gdyż ponoć przedstawiciele tej rasy, gdy wyczuły wyraźne niebezpieczeństwo przeistaczały się w lwy i broniły swych arystokrackich właścicieli. I tak tym zacnym zwierzętom zostało. A bynajmniej z moich skromnych obserwacji. 

Są to bowiem, psy niezależne, jednak wierne i oddane właścicielowi. Zgodzę się z tym, że nie należą do najbardziej posłusznych psów na świecie, jednak to jest do opanowania. Tylko trzeba chcieć i bardziej się temu poświęcać. Ja niestety, na nadmiar czasu cierpię tylko w lipcowo - sierpniowe wakacje. Podczas roku szkolnego ćwiczymy tylko przy pomyślności pogody. Nie tak jak ostatnio. Wielka chlapa. Pies zachacza swoimi zacnymi szeleczkami, o pokryte szarawym puchem, podłoże, co daje nam nieubłaganie mokry efekt. Ale więcej o tej historii, proponuje zawrzeć w podsumowującym luty, wpisie. Ufam, iż nie jesteście przeciwni owemu pomysłowi. 
Nie odpuszczając jednak tematu pekińczyków. Może trochę przypominają miniaturę lwicy, jednakże są to psy niezbyt dużego wzrostu, dlatego też podobieństwo nie jest zbyt wyraźne. Samo przyznajcie. Gdybyście mieli porównać do lwa Mastifa Tybetańskiego oraz pekińczyka, na kogo byście postawili? Z pewnością na pekińczyka. Czyż nie? Wyczujcie ironię! 

 Człowiecza część wpisu
Przeznaczenie, to tak jak pasja. Kiedyś to odkryjemy i koniec - kropka. I nie należy się z tym spieszyć. Przyjdzie samo, wąską ścieżką, choćby nie wiem co. I nie mówcie, że się do niczego nie nadajecie, bo to zwyczajne kłamstwo. Proces przebiega u jednych szybciej, a u innych niczym powoli wijący się - pyton (ten z pod Warszawy). Swoją drogą, mogę już się czuć bezpiecznie, czy uciekinier nadal przebywa na wolności? Czekam na sensowne odpowiedzi, kamraci! Nie schodząc jednak z tematu ludzkiego przeznaczenia (zauważcie, że doszliśmy do tematu pytona, spod stolicy) - to jest ważne. Przeznaczenie jest stanowcze i wymagające. To one, jeśli wiesz czego chcesz. Jeżeli się tylko markotnie zastanawiasz, to nie jest ono. Jest to okaz nad wymiar cierpliwy i pewny w tym co robi. I pamiętajcie o tym, drodzy moi psiarze. 

Zatem, tymi słowami czas zakończyć dzisiejszą notatkę. Jestem z niej, szczerze, do bólu zadowolona. Bo blogowanie to jest moje przeznaczenie!

PS. To ostatnie zdanie miało wyjść jakoś zdecydowanie bardziej zabawnie. Ale nie wyszło. Liczę na jakieś słowa otuchy i wybaczenie, z waszej strony!
brak komentarze


Dzisiejszy okazały wpis zostanie zakwaterowany do dwóch rubryk. Przemyślenia i Peppa. Będzie to bowiem notatka, w miarę przemyśleniowa, ale i namiętnie dotycząca psich towarzyszy. Tak jak obiecałam. Conajmniej jeden wpis powiązany z psią tematyką i przemyśleniami, w miesiącu. A gdyby tak to połączyć? Co wy na to? 

Słowem wstępu chciałabym zaznaczyć, że napewno rzeczy, których nauczyło mnie moje zacne dziecię jest o niebo więcej. Ale wymienię tylko kilka. Bo nie wszystkie pamiętam i specjalnie nie wiem jak przywrócić sobie pamięć. Przyznaję się bez bicia. Na różnorakich sesjach, testach, sprawdzianach i Bóg wie czym jeszcze, również się nad tym pieczołowicie zastanawiam. I pomysł nadal nie zawitał w mej zacnej główce. A szkoda. Wielka szkoda.

Gdy byłam w połowie pisania tej notatki, grzecznie uświadomiono mi, że takich wpisów ostatnimi czasy jest multum! Mimo to dokończyłam ją pisać, bo to co dzisiaj namiętnie wyrzucałam z głowy na klawiaturę brzmi zaskakująco nieźle. Z resztą, sami się przekonajcie.

Także czas udzielić mojej odpowiedzi na tytułowe i zarazem kluczowe pytanie tego wpisu. Zatem. Czego właściwie nauczył mnie mój pies? 

 Radzenia sobie w sytuacji bez wyjścia
A jednak z wyjściem. Gdy napotykałam na mej, jakże pomerdanej drodze jakąś przeszkodę - zamiast usiłować ją pokonać, stawałam obok i wmawiałam sobie, że się nie da. Zwyczajnie poddawałam się. Bezdusznie mówiłam do siebie, że mi się nie uda. A mogło się udać. Trzeba było tylko chcieć i zacząć działać.

Można spędzić lepiej czas, niż wpatrując się w ekran komórki 
Warto czasem wstać z wygodnego fotela, który i tak w najbliższej przyszłości wymienimy na nowszy model (który będzie samoczynnie jeździł i zawoził nas tam gdzie chcemy, za pomocą super - ultra szybkiej, wbudowanej w uszak - nawigacji) i nakarmić mego pieska. Kiedyś technologia się na tyle rozwinie, że wstawać z fotela będziecie tylko na specjalne okazje. I nie mówcie wtedy, że trzeba było się ruszyć, aby do tego nie doszło. Jeszcze kiedyś wykrzycze wam prosto w twarz - a nie mówiłam?

Asertywności 
Gdybym zawsze, gdy pies ten łaskawie podniesie obie łapy, usiądzie na swym, puszystym tyłku i skieruje we mnie swę błyszczące ślepia, zacnie obdarowywałabym go prezentami - chyba pani pies ważyłaby już o wiele więcej ode mnie. A przy tym nie byłaby już tak szczęśliwa, tylko wielce zdziwiony i zafochany, że to ja go tak urządziłam. I co my się z tymi psami mamy?

Życie to nie tylko minimalizm
Dotychczas chwaliłam się, że niby to ja nie kupuję tyle mojemu psu. Ostatnimi czasy uległo to drobnemu upadkowi. Upadkowi mojego portfela. To właśnie w nim panuje teraz minimalizm. Mam skrytą nadzieję, że kiedyś psy zaczną chodzić do dobrze zarobkowej pracy i mi się to kiedyś zwróci. A ja w tym czasie sobie odpocznę i będę się patrzyć jak moje psy ciężko harują na moje utrzymanie. Taka drobna zmiana. Dobra zmiana.

Przyjaźń to przyjaźń 
Nie ważne czy jesteśmy w trakcie mroźnej wędrówki na biegun, czy też w ciepłym domciu - zawsze będziemy nierozłączni. Nie ma znaczenia, czy jesteś ciemnej karnacji, czy też o przenikliwych, zielonych oczach - pies będzie cię kochał, takim jakim jesteś i obdarzy cię swą miłością mimo wszystkich twoich ale. I choćby się waliło i paliło, będziemy przyjaciółmi. I koniec - kropka. Tyle w temacie.

 Marzenia się spełniają 
Czasami wolniej czasami szybciej, ale ja Ci mówię - spełnią się, prędzej czy później. Czasem jest to rok, innym razem miesiąc, tydzień... Ale na to trzeba poczekać. I nie może być inaczej. Olaboga. Cierpliwości - kochany człowieczku, a osiągniesz to co chcesz. I to prawdopodobnie w conajmniej dwukrotnie lepszym efekcie, niż zamierzałeś. To tak jak frisbee w naszym wykonaniu. Nie tracę nadziei, że kiedyś się uda.

 Doświadczenie czyni mistrza 
Czasem trzeba zwyczajnie posłuchać się osób, bardziej doświadczonych i obeznanych w temacie. I nie ma na to rady. Każdy ma swoje kompetencje w jakiejś tam dziedzinie. Psiarski necik nauczył mnie, że czasem warto skorzystać z pomocy innych. Niektórzy radzą całkiem nieźle. Nie zawiedziesz się. Słowo.

 I tą obietnicą zbliżamy się do końca dzisiejszej notatki, będącej równocześnie pierwszym wpisem w nowym miesiącu. I to będzie mój miesiąc. Jeszcze wam to udowodnię!
2 komentarze
Nowsze Posty
Starsze Posty

CZEŚĆ!

CZEŚĆ!
Z tej strony Natalia i Peppa, czyli blogerka, książkoholiczka, miłośniczka fotografii, a przede wszystkim psiara w towarzystwie jej rudego psa. Jesteśmy dowodem, że nawet z kundelkiem da się osiągnąć wiele sukcesów oraz zyskać z niego świetnego kompana do odkrywania tajemnic codziennego życia!

INSTAGRAM

INSTAGRAM

NAJPOPULARNIEJSZE

  • Piszę, bo lubię - blog to nie przykry obowiązek
    Kiedy zakładałam tego oto bloga miałam zamysł, aby był on utrzymany w tematyce psiej - tak właściwie to nigdy bardziej nie zastanawiałam...
  • Październikowe Summa Summarum
    Październik. Z czym kojarzy wam się nazwa tego miesiąca? Wcielając się w pesymistycznego ducha, na myśl przychodzi mi jedynie deszcz, któ...
  • Niechciane szczenięta - jak pozbyć się problemu?
    To był sobotni wieczór. Dość zimny - jedna para skarpet i spodni stanowczo nie radziły sobie z napływem ujemnych temperatur. Wiem to, po...

SZUKAJ

KATEGORIE

#blogowanie #cele #książki #planowanie #podróż z psem #podsumowania #polecajki #porozmawiajmy o... #praktyczny psiarz #problemy peppy #przemyślenia #pytania czytelników #recenzje #summa summarum #wady i zalety

ARCHIWUM

Created with by BeautyTemplates