Lutowe Summa Summarum

by Natalia & Peppa - lutego 23, 2019



Luty to bez wątpienia miesiąc błogiego lenistwa. Tak - mam, a raczej miałam ferie zimowe. No i walentynki. To ten dzień w roku, który nieustanie mrozi mi krew w żyłach. Słodkie serduszka i nieubłaganie krążące po każdym zakątku internetu - zdjęcia zakochanych człowieczków, to nie jest coś co uwielbiam. Wręcz przeciwnie. 

Może ja jeszcze nie dorosłam aby zachwycać się płcią przeciwną (zwaną przeze mnie jako - płeć brzydka). Ale walentynki nigdy nie będą świętem, przeze mnie lubianym. W ten, jakże magiczny czas (proszę wyczuć ironię) siedzę sobie spokojnie w domciu. Bo przecież mam ferie. Obdarowuje się prezentami tylko z najbliższymi. I dobrze mi z tym. Chociaż jeśli miałabym być szczera, to oni bardziej obdarowują mnie. Ale specjalnie nie sprawia mi to problemów. Myślcie co chcecie. 
Poza tym - luty to miesiąc, który zakańcza moje tegoroczne ferie zimowe. Koniec lenistwa, czas brać się do roboty. Nie specjalnie darze powrót do szkoły, po dwóch tygodniach wolnego. Człowiek zdąży się odzwyczaić od wszystkiego, aż tu nagle jeden, natrętny poniedziałkowy budzik wszystko zepsuje. Ach, szkolne uroki.  Ano i wypadałoby jeszcze wspomnieć, że w szkole będzie w najlepszym wypadku temperatura na plusie. Bo jaki jest, kurcze sens ogrzewania placówki edukacyjnej, kiedy nikt do niej nie chodzi? 

Ponadto koniec lutego to znak, że edycja noworoczna Projektu 62 dobiega końca. Nie wiem jeszcze jak mi poszło, bo nie znalazłam jeszcze czasu na podsumowanie akcji. Ale niedługo się za to wezmę i postaram się nie przynudzać, bo z własnego doświadczenia wiem, że wpisy o Projekcie nie są tym, co tygryski lubią najbardziej. 

Wpisy godne uwagi 

Bezapelacyjnie przejdziemy do dalszej części wpisu, bo nie widzę sensu zbędnego przeciągania. A zawsze gdzieś na końcu ciemnego tunelu dostrzegałam takie zielone światło, mówiące abym pisała jeszcze dłużej niż zawsze. 
Psia szafa  - wpis pochodzący jeszcze z końcówki stycznia, ale bardzo zacny i godny polecenia. Cóż rzec więcej? Weronika gustuję w mniej więcej takiej kolorystyce jak ja, jeżeli chodzi o akcesoria dla swoich psich potomków. 
Ubranie dla psa  - notatka obalająca stereotypowy mit o tym, że pies noszący ubranie się męczy. Cieszy mnie jasność tego wpisu. Swoją drogą to kolejny nowy blog, warty uwagi. 
Psie internety - styczeń - dawno nie widziałam czegoś tak spektakularnego. W dodatku blog prowadzi facet. Nigdy nie gustowałam w tego typu wpisach, ale dzisiaj mój umysł się zmiękczył. Szacun dla właściciela bloga! 
Hodowla psów - od jakiegoś czasu śledzę poczynania tych Corgi i ich właścicieli. Jakimś cudownym cudem, ich żaden wpis nie pojawił się jeszcze w tej tabeli. Naprawdę nie znam tego niecnego powodu. Ale Corgi są super! I tego nie zmienisz. 
Zima z psem - naucz się na naszych błędach - wpis Magdy, na temat jej błędów, przy wyborze tras. Jest tam również powiedziane kilka słów, o tym czego przestrzegać się w górach, zimową porą. Mi na razie się nie przyda, ale może komuś z was... 
Mój pies ma problem, a może jednak ja?  -jak zwykle mądrze. Zosia tłumaczy, że nie warto stać w miejscu, z naszymi problemami. Czas ruszyć tyłek z fotela i zacząć działać! 
Q&A tematyczne - Ja i blog  - Zosiny Q&A z okazji drugiej rocznicy powstania bloga. Nawet nie wiecie jakie to miłe uczucie, gdy ktoś odpowiada na twoje pytania! Mam nadzieję, że i ja kiedyś będę mogła świętować drugie urodziny swojego miejsca w sieci. 
Zniszcz go!  - notatka o nienawiści, którą w dzisiejszym świecie szerzy tyle osób. Dominika wspaniale pokazała, że nie daje to nam żadnych korzyści, a krzywdzi inne osoby. Szacun!
Lutownik - podsumowanie miesiąca według Smells Like Adventure. Zachwycił mnie ten ładny kolorek bodajże smyczy oraz napisu, na pierwszym zdjęciu wpisu. No i treść również owocna! 
Strach przed zmianą i inne kryzysy - tutaj swieżutki wpis Zośki, o zmianach, przed których nadejściem, naszym nieodłącznym elementem życia staję się - strach. Znacie to? Jeśli tak, zajrzyjcie aby dowiedzieć się - jak sobie z tym radzić.

  Bark Side 

Niby wpisów było sporo, jednak były często - gęsto, a pod koniec miesiąca nie było wcale. A to jest to czego naprawdę nie lubię i staram się wystrzegać. Notatka, która wzbudziła w was duże zainteresowanie w tym miesiącu, nosiła tytuł - Pies na myszy. Co ciekawe jednak, nikt nie napisał pod nią żadnego komentarza, a pod kolejnymi dwoma postami - razem było ich aż cztery. Statystyki nie są dla mnie specjalnie ważne, ale z miłą chęcią spoglądam i odpowiadam na wasze komentarze. Cieszy mnie fakt, że podoba wam się to co piszę! 
Miesiąc zamykamy magiczną liczbą pięciu wpisów, co czyni (jak na razie) - luty miesiącem, w którym byłam najbardziej aktywna ma blogu. Co myślicie o powtórce z rozrywki? 

A propòs Instagrama to chłop miewa się zacnie, nie mniej jednak z powodu mojej choroby, końcówką miesiąca byłam mniej aktywna. Podobna sytuacja tyczy się nijakiego Fanpage.

Ja i Peppa

Obie mamy się nadzwyczaj dobrze. Kiedy jakoś na początku tego miesiąca podjechałam do niej, aby sprawdzić jak się ma - okazało się, że umiejętność chodzenia na smyczy ma opanowaną, bardziej niż kiedykolwiek. Nie wiem jak to się stało, ale nie narzekam. 

Jak wiecie, bo podkreślałam to często w lutowych wpisach, drugi miesiąc 2019 roku, owocuje w niezbyt dobre warunki do uprawiania jakichkolwiek sportów. Dlatego w tym kierunku nie poczyniłam za dużo. Nadal pracujemy nad przywołaniem, ale idzie to nam straszliwie opornie. Zauważyłam też, że dziecko pochodzi do mnie tylko o wyłącznie, jeśli zegnę swe niepozorne kolana (które często, jak się okazuje są męczone czymś tam, zwanym fachowo - zakwasami). Jeśli stoję nie ma szans, a przynajmniej na razie, abyśmy się spotkały. Dzikusowi udało się również zwiać, a to wszystko przez fakt, że chciałam jej zrobić fajne zdjęcie, jak ładnie prosi, lub jak wolicie - susłuję. Nie mniej jednak, chytry lisek wyszedł z mego pieska i popędził, jednocześnie traktując ze zniewagą swoją ofiarę (czytaj: mnie). Jednak po dłuższym robieniu z siebie kretynki, lub gorzej i darciu się w stronę powietrza - Peppa, które przecież nazywa się powietrze, a nie Peppa (to miało być śmieszne, czasem nie wychodzi - wybaczcie), mój pies postanowił uraczyć mnie swą obecnością, po kilkunastu minutach nawoływania. Dzięki Ci piesku! Takie zdzieranie gardła zaowocowało we mnie chorobę, zwaną grypą. Znacie to uczucie, kiedy cały dzień leżycie w łóżku, wśród licznych syropów, tabletek i zasmarkanych chusteczek?
W ten też sposób kończy się mój luty. I ferie, które niby miały trwać dwa tygodnie, a upłynęły mi w mgnieniu oka. Ale pewnie sami wiecie, to co dobre szybko się kończy. Niestety.

Podobne teksty

0 komentarze

Dla każdego internetowego twórcy komentarze są motywacją do dalszego działania, dlatego jeśli chcecie zakomunikować mi, że robię coś dobrze napiszcie mi kilka słów!