FacebookInstagram

Welcome to the bark side

  • Główna
  • Natalia
  • Peppa
  • Współpraca
  • Kontakt

Odkąd pamiętam lubiłam czytać książki. Za to nie od zawsze byłam psiarą (tak wiem, dziwne). Kiedy cztery lata temu w domu pojawił się pies wszystko się zmieniło, a na moją półkę na książki zaczęły okupywać tytuły typowo psie. Dzisiaj chciałabym podzielić się czterema z nich. Gotowi?

W listopadzie zaczął mi przeszkadzać fakt, że wolny czas poświęcam bezmyślnemu korzystaniu z komórki, dlatego postanowiłam wziąć się w garść i zacząć działać. Postawiłam sobie wyzwanie, a mianowicie wyznaczyłam sobie liczbę kartek, którą będę czytać dziennie. Okazało się to dobrym sposobem na wyrobienie sobie nawyku codziennego sięgania po literaturę, na co wcześniej "nie miałam czasu". Było to oczywiście wynikiem nieodpowiedniego nim gospodarowaniem, ale o tym nie dzisiaj.

Ostatnio, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Kobiecego mogłam przeczytać kilka książek, które przedstawię wam w dzisiejszym zestawieniu. Zacznijmy od pierwszej pozycji...

Uwaga! Dalsza część materiału może zawierać spoilery. Czytasz na własną odpowiedzialność!


Rozmerdane święta
autor: Agnieszka Olejnik

Kiedy rozpakowałam paczkę z książkami nie byłam pozytywnie nastawiona na literaturę Agnieszki Olejnik, ale jak to mówią: nie oceniaj książki po okładce!
Przeczytałam, więc cały tekst (łącznie 335 stron) i obecnie nie wiem co na początku wywołało we mnie takie, a nie inne emocje. Zdecydowanym plusem tej książki jest przedstawianie wydarzeń z perspektywy każdego z bohaterów. Mówiąc bohaterów mam na myśli: Olgierda - młodego nauczyciela polskiego, jego współpracowniczkę, wuefistkę - Sarę (była ona początkowym obiektem ochów i achów polonisty), rodzicielkę jego ucznia z klasy wychowawczej - Małgorzatę, owdowiałą matkę mężczyzny - Krystynę, jej szefa - Stanisława, a także przybranego syna kobiety, którym jest przyjaciel Olgierda od najmłodszych lat - Adam. Nie można zapomnieć też, że akcja kręci się wokół pewnego szczeniaka, który został znaleziony w śmietniku, a jego imię to Ziyo. Warto wspomnieć, że psiak okazuję się być chory, a opieka nad nim jest nie lada wyzwaniem.

Jestem zadowolona z tego, że przeczytałam tą książkę, bo nie należy ona do tych, których zakończenie możemy przewidzieć już po pierwszej stronie. Do tego podoba mi się, jak wątki się ze sobą wiążą, co zostało tutaj zastosowane.

➪ KUP TERAZ w niższej cenie



Był sobie pies 
autor: William Bruce Cameron

Komu nie obił się o uszy ten nagłówek niech pierwszy rzuci kamieniem... Kto z was nie czytał, bądź nie oglądał ekranizacji przygód i perypetii psa Baileya lub jak kto woli - suczki Ellie? Jeżeli są tutaj takie osoby to dzisiejszy tekst jest idealną okazją, aby dowiedzieć się czy warto sięgnąć po tą pozycję.

Bailey to pies wielu żyć. Tak, książka jest oparta na reinkarnacji, ale myślę że osoby, które w nią nie wierzą (zupełnie jak ja) mogą ze spokojną głową ją kupić. Wracając do tematu: celem życia tego psa jest uszczęśliwianie ludzi. Spośród tylu osób, które miał okazję poznać i być ich wiernym podopiecznym, najbardziej tęskni i kocha Ethana, do którego trafił, gdy był on jeszcze młodym chłopcem. Kiedy, jednak z pozoru historia Baileya i Ethana się kończy, pies postanawia za wszelką cenę odnaleźć swojego przewodnika, co udaje mu się dopiero na ostatnich stronach książki...

W tym wypadku również nie mamy jako takiego happy endu, z czego jestem bardzo zadowolona. Warto wspomnieć, także że wydarzenia są w tej pozycji opisywane z perspektywy psa, którego można określić mianem głównego bohatera książki, chociaż... pani od polskiego mówiła nam kiedyś, że pies nie może zostać bohaterem książki. 😀 Trzymajmy się, więc wersji że pies gra pierwsze skrzypce w powieści "Był sobie pies".

➪ KUP TERAZ w niższej cenie
➪ KUP TERAZ drugą część "Był sobie pies" także w promocji



O psie, który wrócił do domu
autor: William Bruce Cameron

Tym razem autor prezentuje przygody suczki, która zostaje znaleziona na placu budowy wraz z matką i rodzeństwem. Mimo zakazu posiadania pitbulli w Denver i psów w jego mieszkaniu, Lucas decyduję się pomóc szczenięciu. Nadaje mu imię Bella. Pech chciał, że odpowiednie służby (w tym upierdliwy urzędnik, który nie chcę dać za wygraną) zajęły się ich sprawą. Tymczasowo Bella opuszcza Lucasa, aby znowu móc z nim zamieszkać po tym, jak znajdzie dla nich odpowiednie lokum. Suczka - jak określa to opis z tyłu okładki - bierze sprawy we własne łapy i... postanawia, że musi wrócić do swojego pana. Podczas swojej kilkuletniej wędrówki napotyka różne przygody, nie obyło się też bez wpadnięcia w sidła kłopotów...

Książka odzwierciedla jak bezgraniczna może być miłość psa do przewodnika. Wskazuję również na inteligencję tych czworonogów.
Uważam, że tak jak pozostałe pozycje z dzisiejszego zestawienia zasługuje na uwagę czytelnika, który spogląda na świat okiem psiarza, choć może być też idealnym prezentem dla osoby, która jest laikiem w temacie psów.

➪ KUP TERAZ w niższej cenie
➪ KUP TERAZ w niższej cenie, w zestawie z publikacją "Był sobie pies"


Był sobie szczeniak Bailey
autor: William Bruce Cameron

Wyżej wspomniany tytuł jest dość krótką książką. Dlaczego? Jest to spowodowane tym, że publikacja ta jest powieleniem historii psa Baileya, którego możecie kojarzyć z "Był sobie pies", z tym że w tej pozycji jest uwzględniona jedynie ta część życia, którą spędził on wraz z Ethanem. Z tej też przyczyny nie będzie ona atrakcyjna dla każdego czytelnika. Dla mnie, czyli osoby, która dopiero przeczytała pierwszy bestseller Camerona, momentami powieść była nużąca, ponieważ tekst jest powtórzeniem tego co zostało napisane w "Był sobie pies".

Myślę, jednak że może być doskonałym prezentem dla młodszego czytelnika, ponieważ książka ma kilkanaście obrazków. Do tego jest napisana trochę większą czcionką, niż przeciętny utwór.

➪ KUP TERAZ w niższej cenie
➪ KUP TERAZ opowieść o życiu psa Baileya, jako suczka Ellie


A Wy mieliście do czynienia z powyższymi tytułami? Jakie macie doświadczenia z typowo psimi książkami? A może znacie jakieś pozycje, które powinnam znać? 

* materiał powstał we współpracy z Wydawnictwem Kobiecym

ZOBACZ INNE POSTY Z TEJ WSPÓŁPRACY:
➪ moja przygoda z czytelnictwem + krótko o "Rozmerdanych świętach"
➪ czytelnicze przemyślenia 

6 komentarze

Piesek drobnej budowy, niewysoki na krótkich łapkach, o dużych uszach to często słodziak do kwadratu. A może tylko z wyglądu? Dzisiejszy post będzie poświęcony problemowi, jakim jest agresja. Przedstawię wam jak ma się sytuacja, a szczególnie w przypadku mniejszych psiaków, bo sama mam okazję z takim mieszkać!

Dzisiaj głos na blogu oddaje mojej przyjaciółce, która napisała dla was to wszystko. Ja już jestem po lekturze tego tekstu i... myślę, że Wy też powinniście przeczytać ten tekst. Osobiście nie ujęłabym tego lepiej, mimo że Peppa również zmaga się z problemem agresji do innych psów...

Na początek przykład... Przechodzę z psem obok dorosłego amstaffa, idącego przy nodze właściciela na smyczy. Nic niezwykłego - nawet nie zwraca na nas uwagi, nie wyrywa się, nie ciągnie swego pana w naszą stronę, nie szczeka. Jednym słowem grzeczny piesek. Mijamy go spokojnie i idziemy dalej...
Już z daleka dostrzegamy małą, kudłatą kulkę, dreptającą bez smyczy przy swoim właścicielu wprost w naszą stronę - maltańczyk. Potencjalne zagrożenie wydaje się znacznie mniejsze niż przy amstaffie, a właściwie znikome. Jednak w pewnej chwili stwierdzam zdziwiona, że pies został wzięty przez właściciela na ręce. Piesek nadal grzecznie sobie siedzi na rękach pana i wydaje się zupełnie nie zwracać na nas uwagi. Nie minęło jednak dziesięć sekund, gdy zdałam sobie sprawę, o co w tym wszystkim chodzi. Zaczęło się, gdy stanęliśmy w odległości jakichś pięciu metrów od siebie. Piesek ni z tego ni z owego zaczął podejmować próby uwolnienia się z objęć swojego pana. Szczekał piskliwie i warczał zadziornie, kierując swoją malutką główkę w naszą stronę. Wyrywał się, drapał, jednym słowem robił wszystko, by się do nas dostać. Udając, że nie obchodzi mnie jego zachowanie, odeszłam dalej. 


Poznajcie Fafika - psa mojej przyjaciółki. 
Potem przez pewien czas dręczyło mnie pytanie: 


Czy można stwierdzić, że małe psy są bardziej agresywne od tych większych?

Po pierwsze: pojęcie „agresywny” często jest stosowane w niewłaściwych sytuacjach np. gdy pies warczy podczas zabawy. Co wtedy możemy usłyszeć? „Jaki agresor!” lub „Chyba lewą łapą wstał...”. A przecież pies może też warczeć, zachęcając tym samym do zabawy. Może to być po prostu oznaką pobudzenia. Czasem od takich absurdów jak ten, że w powyższej sytuacji warczenie jest oznaką agresji i to często słyszanych z ust wieloletnich posiadaczy psów, ręce opadają. A kiedyś myślałam, że taki prawdziwy, doświadczony psiarz, to już wie praktycznie wszystko, co wiedzieć powinien. Tak więc (dla pewności): co to właściwie znaczy agresywny? Z ciekawości, co o tym mówią słowniki, wpisałam w wyszukiwarkę ten wyraz i oto wyniki: „zachowujący się napastliwie, wrogo, stosujący przemoc” itp. No tak... Niby prawda.

Ale co z określeniem „agresywna rasa psa”? Jedną z ras wpisanych na listę agresywnych jest np. rottweiler. Jednak czy to oznacza, że pies ten od urodzenia będzie „zachowywał się wrogo” - jak to określają słowniki? Otóż nie. Uważam, że to czy nasz pies będzie agresywny czy też nie, zależy w największym stopniu od nas samych - od właścicieli, ludzi, którzy psa otaczają i którzy reprezentują, jakie zachowania przejawia „rasa ludzka” (bo przecież psy mogą okazywać agresję nie tylko w stosunku do swoich pobratymców, ale i do ludzi). Tak, to przede wszystkim my. Żadne badania nie wykryły istnienia genu agresji, więc raczej nie jest ona dziedziczna. Uważam więc, że pies (nawet ten wpisany na powyższą listę przysłowiowych „ostrych psów”) nie musi być agresywny. Jeśli od początku będzie odpowiednio wychowywany, nie grozi nam problem z brakiem ułożenia u naszego pupila. Jeżeli natomiast nie wiemy jak nauczyć psa „funkcjonowania bez agresji”, powinniśmy skonsultować się z behawiorystą, by zapobiec nieprzyjemnym sytuacjom.


Ludowe twierdzenia - 5 MITÓW dot. agresji u psów Nie bez powodu wyżej użyłam sformułowania „ostry pies”. Już kilkakrotnie się na nie natknęłam i nie mam z nim przyjemnych doświadczeń. Zobaczcie sami!

  • Pies, który ma wystającą kość na głowie, jest „ostry”. Mowa tu o kości, znajdującej się w tylnej części czaszki, która u niektórych psów jest nieco bardziej wyczuwalna. Kiedyś pewien mężczyzna pogłaskał mojego psa i przytoczył właśnie to twierdzenie. Spytałam kto mu to powiedział, a on odparł, że był to jeszcze jego ojciec (mężczyzna miał ok. sześćdziesięciu lat). Oto dowód na to, że takie powiedzenia nigdy nie umierają. Wydaje mi się, że nie muszę tłumaczyć, że dziwaczna kość nie odpowiada za całe zamieszanie z „ostrym psem”...
  • Pies z czarnym podniebieniem lub sierścią w tym kolorze jest agresywny. Właściwie uważam, że ta głupota powinna zostać przemilczana, ale nie - tak nie robimy, trzeba to przeanalizować. Chociaż właściwie to gładko pójdzie. Kolor sierści psa jest uwarunkowany genetycznie. Dawniej pożądane było, by psy miały umaszczenie, dzięki któremu łatwiej będzie im się wtopić w otoczenie lub wprost odwrotnie: by były dobrze widoczne (było tak np. w przypadku psów pasterskich, takich jak border collie). Nie wypływało to jednak na charakter psa. Ta reguła się nie zmieniła. Kolor podniebienia podobnie nie oddziałuje na zachowanie naszego czworonoga. Możemy więc uznać kolejny mit za obalony.
  • Pies nie powinien warczeć na właściciela, a jak zacznie... to na śmietnik z nim, bo na co komu agresywny pies... Gdybym usłyszała coś takiego od jakiegokolwiek człowieka, wyszłabym z siebie i stanęła obok. Poprzez warczenie (jak i przez wiele innych sygnałów) nasz pupil chce nam coś dać do zrozumienia. W tym przypadku jest to zachowanie uspokajające, podobnie jak np. ziewanie. Tak więc lepiej, żeby pies warczał niż od razu gryzł.
  • Poprzez zabawę szarpakiem szkolimy psa do walk. Bujda na resorach. Zabawa z pupilem wzmacnia relację między psem a właścicielem i buduje pewność siebie czworonoga. Jedynie w miejscach publicznych (szczególnie w obecności pobratymców) zabawy te mogą być trochę bardziej „ostre” (widzę, że wielokrotnie użyję dziś tego sformułowania).
  • Jeśli pies będzie dostawał surowe mięso, to może stać się agresywny, a nawet zaatakować swojego właściciela. Wydaje mi się, że tutaj wystarczy streścić do pewnej diety: BARF. Jeszcze nie słyszałam, żeby pies po niej wariował i miał chrapkę na nogę właściciela, ale cóż... może jestem mało światowa...


To tylko kilka przykładów przesądów lub twierdzeń „państwa specjalistów, którzy wiedzą lepiej od behawiorysty”, które z czasem się przyjęły i są uważane za prawdziwe. Niestety, ale to chyba taka kolej rzeczy.

A teraz na podstawie zdobytej wiedzy, spróbujmy ocenić...

Czy mały pies jest trudniejszy do wychowania?
Wypisałam już psie mity, wykluczając przejawy agresji według ludowych twierdzeń. Przyszedł więc czas na podsumowanie tych wiadomości - udzielenie odpowiedzi na łamigłówkę dzisiejszego posta: czy małe psy są bardziej agresywne, trudniejsze do ułożenia?.
To pytanie uważam za niemal identyczne, jak to, czy rasy psów uznane za agresywne, takie właśnie będą. Odpowiedź jest prosta: to nie wielkość (uwarunkowana genetycznie) odgrywa tu rolę, lecz sam pies. Wydaje mi się, że to czy będziemy mieli problem z powstrzymaniem agresji u pupila, będzie zależne nie tylko od tego jaką metodę nauczania zastosujemy, ale i od tego, jaki „egzemplarz” nam się przytrafi. Bywają takie psy (a nawet i rasy psów, np. pekińczyk, czy chow-chow), które w większości przypadków mniej chętnie spełniają nasze „życzenia”. Oczywiście wszystko da się wykonać, ale pamiętajmy, że (tak jak i w przypadku ludzi) każdy pies jest inny i wymaga indywidualnego podejścia. Jeden lepiej będzie potrafił to, a drugi co innego, ale na pewno nie przez wielkość, czy też listę agresywnych ras, nasze psy będą „ostre”.

A Wy z jakimi problemami u waszych pupili się borykacie? Może udało Wam się w jakiś sposób nad nimi zapanować? A może znacie jakieś inne mity dot. agresji?


brak komentarze

Psia fotografia staje się coraz bardziej popularna. Coraz więcej psiarzy kupuje sobie nowoczesne modele aparatów, aby na zdjęciach uwieczniać swoich podopiecznych i... myślę, że to bardzo dobrze, zwłaszcza że sama w tym roku kupiłam w tych celach lustrzankę. Ale... jak zacząć z robieniem zdjęć czworonogom? Na co warto zwrócić uwagę? A co powinien umieć pies fotografa? Na te pytania odpowie dzisiejszy gość - Kamila Borecka.



Moja przygoda z fotografią zaczęła się tak naprawdę odkąd założyłam bloga, czyli w czerwcu 2018. Dopiero wtedy zaczęłam dbać o jakość moich zdjęć, wiedząc że zwracacie na to uwagę. Sięgając po aparat, a potem poddając fotografię zabiegowi obróbki, dążę do efektu, żeby odbiorca mojego "dzieła" skojarzył fakty i powiązał moją osobę ze zdjęciem, jakie zrobiłam.
Rok od publikacji pierwszego posta kupiłam lustrzankę, która służy mi już prawie pół roku. Przez ten czas zdążyłam przerzucić się z trybu automatycznego na tryb manualny, który jeszcze poznaje, bo nie jestem mistrzem w dziedzinie fotografii, dlatego o rady poprosiłam Kamilę Borecką, która ma dużo większe doświadczenie od mojego. Poznajcie dzisiejszego gościa!


Kamila Borecka

Tutaj wraz ze swoim psem - Avenem.

Kamila jest miłośniczką zwierząt, a najbardziej z nich wszystkich uwielbia psy. Nic dziwnego, że owocowało to pasją do robienia im zdjęć, czym zajmuję się już od pewnego czasu. Bez problemu można się z nią umówić na zdjęcia w okolicach Wrocławia. Prywatnie dzieli życie z kilkumiesięcznym, czarno-białym border collie - Avenem, dzień po dniu zagłębiając tajniki znajomości przewodnika i jego psa...

Koniecznie zajrzyj na:

  • fotograficzny fanpage Kamili 
  • psie konto jej czworonoga - Avena, na Instagramie
  • fotograficzne konto Kamili na Instagramie



Od kiedy zaczęłaś tak "na poważnie" z psią fotografią?

Ciężko jest mi określić, kiedy to zaczęło być poważne. Na pewno warto wspomnieć, że całą tę przygodę rozpoczęłam 3 lata temu. Początkowo były to konie wraz z ich właścicielami, ale już po pół roku się przebranżowiłam. Myślę, że głównie dlatego, że widziałam w psach większy potencjał (i w sumie ani trochę się nie pomyliłam).

Od początku przykładałam dużą wagę do wyglądu zdjęć, na tyle na ile aktualna wiedza i umiejętności mi pozwalały. Pierwsze psie sesje wykonywałam za darmo, później kwota stopniowo rosła. Byłam totalnym "świeżakiem" w środowisku, nie miałam koleżanek z psami do ćwiczeń, więc od razu pracowałam z klientem i obcym psem. Ludzie do mnie wracali i nadal wracają, więc chyba robię to w miarę dobrze.



Jaki sprzęt wiążesz ze swoimi fotograficznymi początkami? 

Pierwsze zdjęcia robiłam lustrzanką ojca. Był to Nikon D5000 oraz obiektyw Nikkor AF-S DX 18-105 mm f/3.5-5.6 VR ED. Kupił sobie kolejny gadżet i nie używał, więc przejęłam. Dosyć szybko zmieniłam obiektyw na portretówkę o stałym świetle, czyli Nikkor 50mm 1.8g. Aktualnie w mojej torbie znajdziecie Nikona D7200 oraz obiektywy Nikkora 85 i 35mm 1.8g.



Jak godzisz studia, fotografie, życie osobiste oraz psie sprawy? 

Mam wręcz za dużo czasu wolnego i go ciągle marnuje. Nic się w tej kwestii nie zmienia od ładnych paru lat. Studia jak na razie dają mi oddychać, mam mało zajęć i nieskomplikowane przedmioty... na razie.
Na sesje umawiam się z klientami zazwyczaj w weekendy, a Aven wypełnia resztę wolnego czasu.
Obróbka zdjęć przewija się głównie wieczorami, bo w ciągu dnia nigdy nie mam na to weny.




Co według ciebie powinien umieć pies fotografa?

Według mnie najważniejsza jest motywacja i pozytywne nastawienie na działanie z człowiekiem. Pies musi chcieć się dla nas postarać. Jeżeli zależy nam na zdjęciach niepozowanych to w zasadzie pies nie musi umieć nic, w nas cała nadzieja czy uchwycimy sytuacje którą widzimy okiem.
Jeżeli mówimy o zdjęciach pozowanych to na pewno podstawową komendą jest zostawanie. Oczywiście wszystkie komendy typu siadanie czy warowanie również są pożądane, bo otwierają nam drogi na inne rodzaje kadrów.
Z takich dodatków przydatne są wszelkie sztuczki jak "suseł" czy machanie łapką. Warto jest również nauczyć psa zamykać pysk oraz stawiać uszy na naszą prośbę.




A może miałaś jakieś zabawne przygody z sesji z twoimi klientami? 

Ciężko jest mi wskazać jakieś zabawne przygody z klientami. Wystarczy niegrzeczny psiak, żeby wprowadzić trochę humoru do zdjęć. Na sesji to ja staram się być tym ogniwem rozluźniającym atmosferę, gdy psiak ma inny pomysł na zdjęcia. To oczywiste, że każdy właściciel czworonoga chce pokazać go jak najlepiej, ale gdy widzę już frustracje u człowieka lub psa to zwyczajnie zmieniamy plan na zdjęcie. Najwięcej zabawy jest zdecydowanie przy sesjach pt. "spróbuj zatrzymać go w tym miejscu". Z takich anegdotek to... pewnego pięknego i mroźnego poranka umówiłam się na zdjęcia w centrum Wrocławia. Sesja wyszła bardzo fajne, ale trzeba liczyć się z tym, że kładziesz się praktycznie wszędzie. Zdjęcia zrobione, można wracać do domu, wsiadam do tramwaju. Czuje zapach jakiegoś (wstawcie tu sobie miłe słowo na osoby, określane mianem żuli), rozglądam się, ale żadnego nie widzę. Zgadnijcie kto tak śmierdział...




Jakim psim modelem jest twój osobisty pies - Aven?

Aven jest przede wszystkim młodym i niedoświadczonym psem. Ma momenty, kiedy jest super grzeczny, a są dni gdzie jest totalnie niewspółpracujący zdjęciowo. Myślę że każdy pies ma prawo mieć lepsze i gorsze dni, więc jak widzę że to jest zły dzień to odpuszczam.


Wiele ludzi uważa, że czarnym psom jest ciężko robić zdjęcia. Ja nie mam z tym problemu, idzie mi to dużo lepiej niż np. fotografowanie psów biszkoptowych.  No i całkiem ładną twarz ma ten piesek, a to pomaga w karierze.


Młody ma bardzo memiczne oczy, które są jego potężnym narzędziem do gry słodkiego i uroczego szczeniaczka. Oczywiście w rzeczywistości taki właśnie jest...




Jakie masz wskazówki dot. obróbki zdjęć?

Każdą obróbkę warto zacząć od zastanowienia się w jakim kierunku chcemy iść. Będziemy inaczej obrabiać zdjęcia reporterskie, a inaczej zdjęcia pozowanie. Należy również pamiętać, że obróbka jest nieograniczona, więc z zasady nie ma czegoś takiego jak za dużo obróbki. Trzeba to jednak robić ze smakiem i wyczuciem. Pierwsza rzecz, na którą warto zwrócić uwagę to usuwanie paprochów. Nie ma nic bardziej odwracającego uwagę niż śpiochy czy po prostu pył. Nie zawsze jesteśmy w stanie w czasie zdjęć z tym poradzić, ale w programach (nawet tych darmowych) są narzędzia do pozbycia tego. Druga sprawa, warto zajmować się elementami takimi jak oczy osobno, tzn. na osobnej warstwie. Dzięki temu jesteśmy w stanie bardzo łatwo je wydobyć z całego psa. Przede wszystkim nie bać się ruszać suwakami, jeżeli nie będziecie wiedzieć jak działają, to nie będziecie w stanie obrabiać płynnie i "akurat".




A Ty skąd uczyłaś się "jak to się robi"? 

Obsługi aparatu głównie z instrukcji i z pierwszych-lepszych stron w internecie, które wyskakiwały po wyszukaniu konkretnego problemu.
Obróbki zdjęć nauczyłam się siedząc w programach sporo czasu. Dużo daje mi też obserwacja tego jak pracują nad zdjęciem inni fotografowie. Jest to inspiracja co ze zdjęciem można zrobić.  Wystarczy, że wiem jakie zdjęcia wychodzą  z mojej lustrzanki (trzeba wiedzieć, że wszystkie lustrzanki robią zbliżone fotki, chyba że to faktycznie różnica w dziesiątkach tysięcy w cenie) i zestawie to z finalnym efektem kogoś innego. Wyłapywanie smaczków i czynności są kwestią wprawnego oka, które myślę każdy kto chce osiągnie z czasem.



Kończąc: co byś powiedziała osobie, która chce zacząć z psią fotografią?

Trzeba po prostu zacząć. Jestem zdania, że najlepszą metodą nauki jest samemu próbować różnych funkcji i możliwości.
Warto przeczytać podstawowe informacje na temat kompozycji (osobiście jestem kompozycyjnym świrkiem), ale nie przyjmować tego jako pewnik, tylko iść z psem na dwór i eksperymentować. Jestem pewna, że gdy porównacie sobie kilka różnych ujęć tej samej scenerii, sami zwrócicie uwagę na pewne zależności.
Uważam, że nie ma sensu zrażać się błędami. Warto słuchać zdania innych i jeżeli opinie są konstruktywne to próbować poprawić swój warsztat.

Sama zaczynałam od etapu, gdzie na sesji robiłam 300 zdjęć i wybierałam z tego 10 kadrów. Z czasem zmniejsza się ilość zdjęć, ale nadal są to dosyć skrajne wyniki. Aktualnie mam etap, że idę na zdjęcia... klapnę 6 kadrów, a finalnie tylko jeden zasługuje na puszczenie w internety. Tak to już jest.



Jestem dumna z tego wpisu i liczę, że wiedza jaka została tu wspomniana, zostanie dobrze spożytkowana... to chwytajcie za aparaty!

A jak zaczęła się wasza przygoda z fotografią? Może macie jakieś praktyczne rady lub pytania do Kamili? Walcie śmiało! 
brak komentarze

Październik. Z czym kojarzy wam się nazwa tego miesiąca? Wcielając się w pesymistycznego ducha, na myśl przychodzi mi jedynie deszcz, który oblewa całą Polskę, tworząc miliony kałuż. Warunki te rujnują wszystkie nasze plany treningowe i jakiekolwiek inne. Ale... czy ten miesiąc rzeczywiście taki był? Co takiego się u nas działo? Przeczytajcie, a poznacie odpowiedź!


Peppa 

Ten miesiąc poświęciłyśmy na ćwiczenia z zakresu skupiania uwagi na przewodniku. Dlaczego? Zauważyłam, bowiem że Peppa na spacerach ma moją osobę w poważaniu. Mniej reaguje na jakiekolwiek komendy, a jeśli już to na jej reakcję trzeba poczekać, aż skończy obwąchiwać pobliski trawnik. Postanowiłam to zmienić, kładąc nacisk na uatrakcyjnienie przewodnika, czyli mnie. Oprócz tego zwracam większą uwagę na chodzenie przy nodze i ignorowanie bodźców. W kolejnych postach z serii Summa Summarum będę dawać znać, jak mają się efekty naszej pracy.

Dodatkowo, kiedy nie zajmowałyśmy się treningami na wyżej wspomniane umiejętności, rekreacyjnie poświęcałyśmy czas posłuszeństwu oraz sztuczkowaniu. W listopadzie chciałabym nauczyć Peppę jakiejś nowej sztuczki, ale kompletnie nie mam koncepcji jaką. Może Wy macie jakieś ciekawe pomysły?


Publikacje warte uwagi

  • Jedna noc i jeden jesienny wschód Słońca poza miastem - chyba wszyscy, którzy są na bieżąco z treściami bloga Dzikość w sercu, wiedzą że Magda jest mistrzem spontaniczności, jeśli chodzi o wycieczki. Jak się okazuję nie tylko te górskie! Tym razem wywiało ich... nad jezioro, a relacja z wypadu jest do wglądu na ich blogu.
  • Nie kupuj - adoptuj, a może każdemu według potrzeb? - niewątpliwie temat adopcji psów można określić mianem tematu-rzeki. Ile ludzi, tyle poglądów i opinii. W tym poście można poznać historię Agnieszki z bloga Ciri Piri i dowiedzieć się, dlaczego mimo początkowej chęci kupna psa, zdecydowała że kolejny pies też będzie adopciakiem. 
  • Bezsmyczowa plaga i jej konsekwencje - Weronika z Vuk Vuk-a zwraca uwagę na problem, jaki stale stanowią psy, które na spacery wychodzą bez smyczy. A dokładniej na te osobniki, które nie reagują na swoje imię, ani na jakiekolwiek inne komendy...
  • Kanał Psia Stacja - śmiem stwierdzić, że najwięcej wiedzy o psach, która dostępna jest w internecie jest do przyswojenia w formie tekstu. Dziewczyny, które tworzą ten kanał postanowiły wyjść ze schematu: od ponad roku regularnie publikują podcasty na różnorakie tematy dot. ich pasji, jaką są psy.



Bark Side

Nawet nie wiecie ile zasług macie u mnie za październik!
Przede wszystkim w tym miesiącu wybiło nam magiczne 13000 wyświetleń strony, z czego jestem bardzo dumna. Dzięki takim, no niemałym sukcesom, wiem że warto kontynuować to czym się zajmuję.
Myślę, że z racji osiągnięcia przez nas tak dużej liczby, powinnam przypomnieć wam o tym, że oprócz bloga działam też w social mediach, które warto śledzić, jeśli chcielibyście mieć częściej do czynienia z typem treści jakie publikuję. Uściślając: spotkacie nas też na Instagramie i trochę rzadziej na Facebooku.

A będąc w temacie Instagrama: tam w październiku również sporo się działo. Przede wszystkim do grona obserwatorów dołączyło ponad czterdzieści nowych czytelników, co również daje niezłego powera do dalszej pracy. Mam nadzieję, że przy podobnej liczbie publikacji, pracy i przekazywanych wam wartości, w listopadzie do społeczności Bark Side'u dołączy podobna ilość osób.


Natalia

Październik był miesiącem snucia planów na najbliższy i bardziej odległy czas.
Przede wszystkim warto w tym miejscu wspomnieć, że w moim kalendarzu można znaleźć już tytuły tekstów, które powinny pojawić się do końca bieżącego roku, z czego jestem dość dumna. Mam już zaplanowaną prawie każdą sobotę (powinniście pamiętać, że sobota jest dniem publikacji na tym blogu), ale jestem otwarta na wasze propozycje, bo w końcu nie ja sama tworzę to miejsce w sieci, prawda?
Jak na razie mogę zdradzić, że na kolejny tydzień planuję coś naprawdę ekstra. Pojawi się post przepełniony wiedzą i wskazówkami na naprawdę współczesny temat. Jednym słowem: myślę, że nie pożałujecie klikając w tytuł.

Poza tym udało mi się wrócić do czytania. I wiedzcie, że nie mówię tutaj o czytaniu szkolnych podręczników, co chcąc nie chcąc również regularnie praktykuje. Obecnie jestem w trakcie przerabiania typowo psiej pozycji, jaką jest "Był sobie pies 2". Jak na razie mi się podoba, tak samo jak pozostałe publikacje tego autora, które miałam okazję czytać.




I tym akcentem pragnę skończyć w moim życiu rozdział zwany październikiem, a wkroczyć w etap listopadowy. Co będę robić w tym miesiącu? Mam zamiar pojawić się wraz z przyjaciółką na Pupilovych Targach w Lublinie. Oprócz tego planuję czytać co najmniej kilka stron dziennie, tak aby oprócz nauki w moim planie dnia znalazł się też czas dla siebie, który spędzę z książką, a nie przed ekranem komóki. Jak mi wyjdzie? Po raz kolejny przytoczę w tym miejscu moje ukochane powiedzonko: czas pokaże...

A jakie są wasze osiągnięcia z października? Czym będziecie zajmować się w listopadzie? Uchylcie mi rąbka tajemnicy!
8 komentarze
Nowsze Posty
Starsze Posty

CZEŚĆ!

CZEŚĆ!
Z tej strony Natalia i Peppa, czyli blogerka, książkoholiczka, miłośniczka fotografii, a przede wszystkim psiara w towarzystwie jej rudego psa. Jesteśmy dowodem, że nawet z kundelkiem da się osiągnąć wiele sukcesów oraz zyskać z niego świetnego kompana do odkrywania tajemnic codziennego życia!

INSTAGRAM

INSTAGRAM

NAJPOPULARNIEJSZE

  • RECENZJA Trixie Dog Activity Clip Board - zabawka na inteligencje
    Ostatnia recenzja pojawiła się tutaj już jakiś czas temu, a mnie doszły słuchy, że znaczna część z was czeka na kolejną, więc oto ona....
  • Niechciane szczenięta - jak pozbyć się problemu?
    To był sobotni wieczór. Dość zimny - jedna para skarpet i spodni stanowczo nie radziły sobie z napływem ujemnych temperatur. Wiem to, po...
  • Lutowe Summa Summarum 2020 + polecajki
    "Czasem luty ostro kuty, czasem w lutym same pluty" - kojarzycie to przysłowie? Nie wiem, jaki u was był ten miesiąc, ale ...

SZUKAJ

KATEGORIE

#blogowanie #cele #książki #planowanie #podróż z psem #podsumowania #polecajki #porozmawiajmy o... #praktyczny psiarz #problemy peppy #przemyślenia #pytania czytelników #recenzje #summa summarum #wady i zalety

ARCHIWUM

Created with by BeautyTemplates