Majowe Summa Summarum
Maj - trochę huczny i głośny miesiąc w moim życiu. Innymi słowy mówiąc - całkiem sporo się działo, zatem na wstępie ostrzegam, że dzisiejszy wpis będzie raczej należał do rodziny tych dłuższych tekstów na moim blogu. Przynajmniej tak mi się wydaje.
A, na wstępie chciałabym jeszcze uprzejmie poinformować, że wpis będzie przepełniony zdjęciami z Tatr - przygotuj się, załóż jakieś różowe okulary, czy coś. Żeby nie było, ja ostrzegałam.
Ja i Peppa
Na początku maja zaczęłam uporczywie czytać notatki i oglądać filmiki Ady, z Prospect Team’u i Ani z Pająka, na temat pracy z psem, zaczynania z frisbee, wyborem tego pierwszego i różne inne tego typu. Trochę nam to pomogło, bo już pod koniec miesiąca zaczęłyśmy pracować nad motywacją zabawkami.
Peppa to taki pies, który zwyczajnie nie jest zwolennikiem tego typu rzeczy - jestem, jednak przekonana, że wynika to z tego, iż w młodym wieku nie miała do czynienia z takowymi. Mea culpa! W każdym bądź razie - aktualnie uczymy się, że zabawka to rzecz pożądana, z pomocą smakołyków. Jak zwykle ten oto sposób okazuję się być skutecznym - pewnie nie umknęło twojej uwadze, że mam niecny plan, żeby go wyeliminować. Chcę, jak już wspominałam nauczyć Peppę motywacji na zabawki, typu szarpak albo frisbee.
Mój pies nie lubi, sztuczki “trzymaj”, dlatego nie uczę jej takowej. Jest całkowitym przeciwnikiem trzymania czegoś, nieznanego pochodzenia (najpierw to coś musi powędrować do pobliskiego, pieskiego sanepidu), w swoim nadzwyczaj sterylnym pyszczku. Jest to więc kolejna kłoda, w drodze do celu, jakim jest rozpoczęcie amatorskiego frizgility.
Tu miał być jakiś cytat, ale w sumie jakoś niespecjalnie miałam na niego pomysł. |
Poza tym w połowie naszego miesiąca Pepin zawitał u mnie i udało nam się przewędrować kilka godzin. Oczywiście z przerwami, podczas których psy (mój i mojej przyjaciółki, spacerowałyśmy i trenowałyśmy razem) mogły się napić. Kiedy już dotrarłyśmy do parku, oddalonego od nas o jakieś cztery kilometry, zrobiłyśmy pauzę, dość długą właściwie. Potem rozpoczęłyśmy trening, w nowym miejscu. Nie przypuszczałam, że ten teren będzie na tyle idealny do tego co chciałyśmy robić (było tam, bowiem sporo drzew, do których mogłyśmy przyczepić przeszkody, sporo uliczek do spacerowania - poza tym zaskoczył mnie fakt, że wszystkie psy, jakie spotkałyśmy, były na smyczy!) - jeszcze tam wrócę, bo przecież warto wracać do miejsc, które okazały się nienajgorszymi, czyż nie?
A teraz wiadomość z ostatniej chwili, to znaczy, z czwartku, dwa dni przed publikacją tego oto wpisu - udało nam się zrobić coś, co było moim marzeniem, lansującym się w TOP dziesiątce. A mianowicie Peppie (najukochańszemu, cudownemu i najznamienitszemu pieskowi na świecie) udało się przeskoczyć moją nogę.“Okej, coś z nią nie tak - przecież to takie banalne” - mógłbyś pomyśleć, ale nie. Pracowałyśmy nad tym od dawna, ale bez większych efektów, a teraz nagle osiągnęłam to co chciałam. To zdecydowanie piękne uczucie.
Dobra, a teraz wyrwę cię z tych malowniczych przemyśleń, o uczuciach - przed tobą, bowiem - część o mnie. Halo, ja też tu jestem!
To zdjęcie zdecydowanie nie jest szczytem moich umiejętności, ale te ośnieżone Tatry z tyłu... |
Na początku miesiąca wzięłam się za naszą wspólną pracę, opanowałam inną metodę treningową, która jak na razie nie jest taka zła. Niedawno wróciłam z wycieczki szkolnej, z Zakopanego - a właściwie teraz, gdy to piszę siedzę jeszcze w autokarze, wpatrując się w odległe doliny. Nie chcę stąd wyjeżdżać, tu jest pięknie. Magda z Dzikość w Sercu zaraziła mnie pasją do gór.
Powiem wam taką ciekawostkę, że przed momentem zmieniłam szablon mojego notatnika, na taki, na którym widoczne są niebiańskie szczyty.
Jestem pewna, że na temat gór i dalej wycieczki powstanie jakiś post, co by uwiecznić kilka chwil i ujawnić zdjęcia, którym nie potrzeba obróbki - z resztą i tak średnio umiem się w nią bawić. Nie chwaląc się, przeszłam całkiem sporo kilometrów, na tych moich krótkich nóżkach i wiesz co? Jakbym mogła cofnąć czas to jestem pewna, że nadal podjęłabym decyzję o tym, że wybiorę się na szlak jeszcze raz. I chyba w wakacje tak też zrobię, bo po prostu nie mogę - muszę, bo się uduszę.
Tak strasznie chcę znowu budzić się z widokiem, na pasące się stado owiec (te malutkie były okazami słodkości, które wystawiły moją cierpliwość na próbę - “może chciałabyś, żebym się zbliżyła, owieczko?”).
A i przyrzekłam sobie, że wam powiem, że jakiś wstrętny (albo to ja byłam jego zdaniem wstrętna - bardzo prawdopodobna wersja) gołąb postanowił zrobić sobie z mojej głowy kibel. Już się wyżaliłam, poklep mnie wirtualnie po ramieniu i powiedz, że to nie moja wina, please.
Bark Side
W tym miesiącu udało mi się napisać (włącznie z dzisiejszym) cztery posty - być może jest to mała liczba, szczególnie w porównaniu do moich marcowych dokonań, ale mimo to satysfakcjonuje mnie fakt, że wprowadziłam na blogu, tak zwaną - regularność.
Dla tych, którzy nie wiedzą - od niedawna publikuje tutaj teksty, w każdą sobotę. Przynajmniej się staram.
Natomiast jeżeli chodzi o nasz profil na Instagramie, bądź Fanpage - na tym pierwszym dzieje się więcej. Kiedyś nie przypuszczałam, że Instagram może być w ogóle użyteczną platformą, nie mówiąc już o tym, że będę wykazywać na nim jakąś aktywność. Brawo ja...
Na Fanpage jesteśmy nieco mniej aktywni, chyba muszę wyznaczyć sobie jakiś dzień wpisów - oby było to pomocne. Na Fejsie, tak właściwie, jest was o niebo mniej. Ano bo jakieś dwadzieścia osób, zatem nie tłumy - przepychu tam nie ma, w każdym bądź razie.
Płot i jakaś rzeczka. Oświećcie mnie co przepływa, przez teren Doliny Kościeliskiej. |
Wpisy godne uwagi
➪ Pozytywne historie #4 - Zuza & Major - ach, mi tak samo jak Zośce brakowało wpisów z tej serii. Przy okazji poznałam spoko konto na Instagramie. Jestem pewna, że Ty również nie będziesz mógł się oderwać.
➪ Dlaczego nie wyjeżdzasz w góry? - obalamy mity - ostatnio (zupełnie nie wiedząc, jaka jest tego przyczyna) polubiłam wpisy i właściwie blogi też, o tematyce podróżniczej. Tym razem czytałam tekst Magdy, w którym podrzuciła dość sporo, spoko sposobów na wyjazd w góry.
➪ Psoty - fotorelacja - a jeśli chodzi o fotorelacje to specjalnie nigdy mnie owa kategoria nie interesowała. Prawdopodobnie nie słusznie. W każdym bądź razie, Dominika się spisała, jakby nie patrzeć.
Z resztą Psoty to coś o czym marzę, więc temat jak najbardziej na plus. Mieszkanie na zapupiu nie pomaga, w wybraniu się na ten psi event.
➪ Jak zacząć psią naukę? - Vukowscy o psiej nauce, prosto z serca. Ten wpis przemówił do moich myśli: “Natalka, może jest jakiś inny sposób, żeby to załatwić?”. Wysiliłam mózgownicę i znalazłam inny sposób na karanie, ale i na nagradzanie. Poza tym ostro wzięłam się za szarpanie, albo jakąkolwiek zabawę i no... wyszło!
Siedziałam na tym kamieniu i NIE spadłam - brawo ja! |
W tym miesiącu tekstów, godnych polecenia nie było zbyt wiele - chciałam, jednak podzielić się z wami takimi, które w jakikolwiek sposób nawiązują do psiej tematyki. Prowadzę przecież bloga, poświęconego w jakimś stopniu psom, czyż nie (twoje myśli: “naprawdę? Nie miałem pojęcia!”).
Psio - ludzkie gadżety
Z początkiem maja zaopatrzyłam się w nową smycz przepinaną i obroże, z Furkidza. Wybrałam wzór, z serii Design (dotychczas obcowałam w obrożach z przydziału Workout - więcej o nich opisałam w tym wpisie), ten który nie jest tak odporny na czyszczenie brudów. Osobiście nie widzę większej różnicy, poza materiałem - rzeczywiście mogłoby się wydawać, że będzie on gorszy, aczkolwiek okazało się, że nie wędrujemy, aż tyle, coby tak strasznie pogwałcić jego wizerunek.
Kupiłam też dyski - dokładniej Fastback Flex’y. Na razie idzie nam trochę opornie - przyznam, że obecnie zastanawiam się nad jakimś pozytywem, do tej sytuacji, ale nie mogę nic za bardzo znaleźć. Powiem tyle, że jedyny optymistyczny akcent to fakt, że rodzina zepsuła poprzedni dysk i sfinansowała dwa nowe - sama pewnie zbierałabym się dosyć długo.
Z resztą ci, co mnie znają to wiedzą, że ja muszę dziesięć razy przemyśleć zakup. Taka już jestem - nic nie poradzę.
Prawdopodobnie w niedzielę, czyli jutro, od dnia, kiedy to publikuje kupię mgiełkę na kleszcze, której producentem jest Totobi Pet. Słyszałam, że jest zacna, a ostatnio w skórę Pepina wbił się insekt, zwany kleszczem - wolałabym temu zapobiec, więc chcę postawić na dokładniejszą ochronę. Chociaż, tak jak wspominałam na Stories - jest to i tak sukces, przy tym, że mamy ponad 700 odmian kleszczy. Chodzi mi o to, że to niemożliwe stworzyć cudo, które by chroniło przed tymi wszystkimi gatunkami. A Peppa, pierwszy raz odkąd założyliśmy jej Foresto miała wbitego intruza.
A zrobiliśmy to jakieś trzy miesiące temu, więc spoko sukces.
Wszystko ładnie, pięknie i ten robak na zdjęciu. |
Innymi słowy - w maju postawiłam na treningi, odbywały się one nieco częściej niż w pozostałych miesiącach roku. Napisałam też kilka konkursów, ku poprawie ocen. Poszło całkiem nieźle, nie powiem.
A teraz zbliża się czerwiec (piszę to ze skruchą, wymalowaną na twarzy). Czerwiec, czyli czas ostatnich dzwonków, ostatnich testów. To znaczy najem się trochę stresu, chociaż będę miała pasek - muszę mieć. Ten oto szósty miesiąc roku to również czas, kiedy to - dzięki Bogu nadchodzi czas wakacji.
Ach, nie mogę się doczekać, kiedy znowu ruszę na podbój górzystych terenów. I nie tylko tych górzystych...
2 komentarze
Powodzenia z frisbee! Chcę zobaczyć wasze debiuty za jakiś czas :p
OdpowiedzUsuńNo a poza tym to wszystko pięknie ładnie, ale ja polecam 4 teksty, ty polecasz 4 teksty i dwa mamy takie same :D Problem w tym, że mój post wciąż czeka na wstawienie. Jak to tak?
Debiuty... z pewnością będą, ale to jeszcze trochę. I nie na zawodach, bo sama wiesz, że Pep dziwacznie czuję się w podróży; nie tyle źle, co nieswojo. A gdy wychodzimy z auta nie może się na niczym skupić. Z resztą - jeżeli już to chciałabym się zabrać, na LP, a najbliższe w Wawie. No więc, tak to.
UsuńA co do tekstów; w razie czego będę mówić, że Ty skopiowałaś mój post :P
Wygłaskać Tobiasa, z dopiskiem, że to ode mnie, proszę!